Było kolorowo, intensywnie, nastrojowo, a czasem i bardzo dynamicznie; pierwsza fotowyprawa do Prowansji za nami. Trzeba jeszcze wrócić do domu, a później odespać zaległości i zabrać się za selekcję fotograficznych zdobyczy.
Ostatni zachód słońca
Końcowa sesja prowansalskiej fotowyprawy odbyła się oczywiście w lawendzie. Oprócz samych krzaczków, ich rzędów, zbiegających się linii i gry z geometrią na falujących polach, fotografowano z dużym zapałem flarę. Straszliwy błąd konstrukcyjny obiektywów okazał się bardzo poszukiwanym dodatkiem do fioletu krzaczków. Jak się okazało, uzyskać ciekawą flarę wcale nie jest tak łatwo.
Więcej kolorów Prowansji
Wcześniej fotografowaliśmy ochrowe zaułki słynnego Roussillon (na zdjęciu powyżej), a jeszcze wcześniej wschód słońca na polach zboża i lawendy przed miasteczkiem Banon. Wydaje się, że grupa została zalawendowana po same uszy. Dzisiaj sjesta została zastąpiona warsztatową dyskusją o wykonanych zdjęciach – czasu na sen będzie sporo w drodze powrotnej. W sobotę rozpoczynamy powrót do Polski: grupa samolotowa przez Paryż do Warszawy, a autobusowa przez Wrocław do Krakowa.
Do Prowansji wracamy za rok – jak moglibyśmy zrezygnować z jedynej fotowyprawy, na której można pospać w południe? 😉