Nasza portugalska fotowyprawa już się kończy, więc pominięte dotąd atrakcje w telegraficznym skrócie. Z pewnością do nich wrócimy – niekoniecznie do opisu samych miejsc, ale z pewnością do zdjęć stamtąd.
U góry typowy domek w wiosce Monsanto. Typowy, bo wciśnięty między dwa gigantyczne głazy. Bywają zresztą takie, które głaz mają w roli dachu. Mieszkańcy Monsanto zamiast kopać się z koniem i próbować usuwać skały, wykorzystali je jako fragmenty konstrukcji, bez specjalnego ich obrabiania – jedynie czasem wykuwali w nich schodki. Wnętrze takiego domu wygląda tak, jak się można spodziewać – obły głaz częściowo wypełnia wnętrze pomieszczeń, dając mieszkańcom bliski, choć twardy kontakt z naturą.
Powyżej Charola – okrągły kościół templariuszy w klasztorze w Tomarze. Konstrukcja zadziwiająca, z ośmiokątnym ołtarzem wewnątrz szesnastokątnej budowli i fantastycznie zdobiona. W klasztorze jest więcej niezwykłości.
Ostatnie zdjęcie to słynny żółty tramwaj z Lizbony. Niestety, nie do końca jest on żółty, podobnie jak nie do końca to tramwaj. To rodzaj windy, jeżdżącej tam i z powrotem stromą ulicą. Boki pojazdu są pokryte graffiti, a i tak jest on bardziej żółty niż większość tramwajów w stolicy Portugalii. Niestety, widzieliśmy tylko jeden naprawdę żółty tramwaj, a pozostałe służą za tablice reklamowe i straciły tradycyjny kolor. Nie mamy zresztą pewności, czy ten jeden żółty został taki z szacunku dla tradycji, czy też akurat ogłoszeniodawców zabrakło.