Wielkie, rozłożyste, rozbudowane, szerokie, wysokie, potężne. Jak je pokazać, żeby było widać o co chodzi? Jak skadrować stare drzewo, katedrę… albo na przykład najdłuższy w Europie most? Najpierw odzywają się ciągoty tradycjonalistyczne: przypiąć do aparatu obiektyw o jak najszerszym kącie widzenia i ująć całość. Oczywiście, najprościej jest pozbyć się pokusy, ulegając jej, więc przypinamy i ujmujemy. Powstaje zwykle zdjęcie pod roboczym tytułem „Jaki jest, każdy widzi”. Spokojnie można zaczynać sesje od takich zdjęć (żeby już mieć je z głowy), a dopiero potem zastanowić się, co naprawdę warto z fotografowanego obiektu pokazać? Jakie cechy sprawiają, że jest tym, czym jest? Które elementy go definiują? No właśnie – może nie trzeba fotografować całości, może ten czy ów fragment wystarczająco rzecz scharakteryzuje? Ba, może się nawet okazać, że pokazanie dobrze wybranego kawałka da zdjęcie mocniejsze w wyrazie, niż fotografia całego obiektu; podobnie jak suszone owoce są mniejsze, a bardziej intensywne w smaku niż świeże. Do pokazania ogromu drzewa czasem wystarcza kawałek pnia i jeden konar. Pół pylonu, kilka pali, ciągnąca się w nieskończoność nitka jezdni i ogrom wody wokół – to naprawdę wielki most. Czasem fragment więcej mówi o całości niż całość.
P.S. Może pora zastanowić się, co będziecie robić latem? W lipcu proponujemy spotkanie fotomaniaków w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Zupełnie niezależnie od tego proponujemy też wyjazd na Islandię, ale tu zmieszczą się już tylko dwie osoby, podczas gdy Jura jest bardziej pojemna.