No to ruszyliśmy na pierwszą fotowyprawę od początku pandemii. Linia lotnicza kasowała i przesuwała nam loty, otwarcie granic jeszcze miesiąc temu było wielką niewiadomą, covid wisiał nad tym wszystkim jak miecz Damoklesa. Wylądowaliśmy na Islandii i mamy za sobą pierwszy dzień, który obfitował w niekoniecznie miłe niespodzianki i emocje. Ale jedziemy! Pierwsze plenery za nami, Islandia piękna jak zwykle, a przed nami dni, gdy będziemy się martwili o światło, wiatr i wodę, a nie o noszenie maseczek, dystansowanie i politykę.
Zanim przylecisz na Islandię – procedura covidowa
Islandia wprowadziła dodatkowe wymogi wobec przyjeżdżających, które maja zagwarantować, że turyści są zdrowi i nie szerzą koronawirusa. Procedura wymaga wypełnienia jeszcze przed przyjazdem (ale nie za wcześnie – nie dalej niż na 72 godziny przed przylotem) specjalnego formularza, gdzie deklarujemy, że jesteśmy zdrowi, podajemy dane kontaktowe oraz wskazujemy miejsce pobytu na pierwsze cztery doby. Formularz jest dość rozbudowany – można zobaczyć, jak wygląda instrukcja jego wypełnienia przygotowana dla uczestników fotowyprawy Planeta Islandia. Istotnym punktem tego formularza jest zgoda na przejście płatnego testu na Covid-19 zaraz po postawieniu nogi na islandzkiej ziemi. Alternatywą jest dwutygodniowa kwarantanna.
Czekamy i czekamy na wynik testu…
Test przeszliśmy na lotnisku, odbyło się to dość sprawnie. Ponieważ przylecieliśmy tuż przed północą (efekt skasowania jednego z planowanych wcześniej lotów), to do hotelu dotarliśmy koło drugiej w nocy. A po śniadaniu o 9 rano rozpoczęliśmy czekanie na wyniki testu. Czekamy i czekamy… Emocje rosną. W międzyczasie dostaliśmy informację, że zamówiony autobus terenowy przechodzi drobne naprawy, więc i tak na razie nigdzie nie pojedziemy. Wynik testu i autobus… co dotrze pierwsze?
Wyniki testu wyprzedziły autobus o pół godziny. Cała grupa dostała wynik negatywny, co w tym przypadku jest osiągnięciem bardzo pozytywnym. Przy okazji wyszło, że islandzka apka covidowa Rakning C-19 jest tak bardzo dyskretna, że wyświetlony wynik testu trwale ukrywa zaraz po wciśnięciu przycisku „Close”.
Z dwugodzinnym opóźnieniem ruszyliśmy na fotografowanie Islandii. Zdążyliśmy przywitać się z gejzerem Strokkur, zmoknąć przechodząc za wodospadem Seljalandsfoss i weszliśmy do jaskini kryjącej wodospad Gljufrabui. Na koniec zjedliśmy kolację z widokiem na słynny, a teraz prawie bezludny wodospad Skogafoss, spotkaliśmy się pogadać o fotograficznych wyzwaniach na następne dni i poszliśmy spać.