Są takie miejsca, gdzie szczególnie uważnie należy patrzeć pod nogi; weźmy na przykład taką Islandię. Raz, że kraina jest dzika (poza Reykjavikiem, ale tam akurat nie ma nic ciekawego), a jej ukształtowanie tak bardzo zróżnicowane, że aż zaskakujące, więc jest z czego spadać i na czym łamać nogi. No bo kto by pomyślał, że płaskie na pierwszy rzut oka pole składa się z mnóstwa większych lub mniejszych dziur i szczelin? Albo że wodospad najlepiej widać z miejsca, które zaraz kończy się urwiskiem bez żadnej barierki? No w sumie, to ostatnie to każdy by pomyślał…
Patrzenie pod nogi, oprócz oczywistych walorów zabezpieczających przed upadkiem, może też skutkować ciekawymi zdjęciami. Gdy stoi się blisko nad przepaścią, a za nią huczy wodospad (jak na górnym zdjęciu), to kierowanie aparatu w dół jest dość oczywiste. Ale gdy się stoi na „płaskim” polu, to też można na nim znaleźć interesujące motywy, jak na przykład te z dolnego zdjęcia. Tylko trzeba popatrzeć pod nogi, a czasem, patrząc wciąż w dół, trzeba pochodzić w kółko, żeby znaleźć najlepsze tło. Patrzcie więc pod nogi, nie tylko na Islandii!
P.S. A ikonek po prawej stronie przybywa…