Kolmannskop i wanna, Namibia

Namibia: tropienie wanien w miasteczku duchów

Czas na kolejny punkt w programie fotowyprawy do Namibii – miasteczko duchów Kolmanskop. Kiedyś wydobywano tu diamenty, na początku XX wieku diamenty się skończyły, więc miasteczko porzucono. I teraz stoi, zasypywane piaskiem i turystami. No dobra, piasku sporo, turystów zdecydowanie mniej, a my na obu sesjach mieliśmy je tylko dla siebie. Aczkolwiek jak wyjeżdżaliśmy po porannym plenerze na śniadanie, to właśnie do Kolmanskop wjeżdżała kawalkada samochodów.

Pustynia w Kolmannskop, Namibia

Samo Kolmanskop to nieduże, ale całkiem kompletne miasteczko. Jest linia kolejowa, sklep, rzeźnia, szpital, szkoła. Do szkoły dotarłem dopiero teraz – przy czwartej fotowyprawie do Namibii. Kolmanskop nie jest duże, ale dla fotografa jego eksploracja zajmuje dużo czasu. Nie pomaga też, że w środku jest ciemnawo i nawet przed zachodem słońca (albo po wschodzie) łatwo dobić do 30 sekund ekspozycji. Sugeruję zawsze stosowanie tutaj ISO 400 i wyższego w razie konieczności, bo aparaty dzisiaj dają całkiem dobry obraz na tych czułościach, a różnica między 15 sekundami naświetlania a minutą to dodatkowe zdjęcia, które można zrobić. Też – inne miejsca, które zdąży się odwiedzić.

Magiczna geometria Kolmannskop, Namibia

Po Kolmanskop chodzi się więc powoli, bo robienie zdjęć trwa dłużej niż można się spodziewać, ale też dlatego, że nie zawsze wiadomo, gdzie wejść. Co znaczy: gdzie warto wejść i gdzie da się wejść. Wchodzi się przez czasem przez drzwi, często przez okna – w budynkach, gdzie drzwi zostały dawno temu zablokowane przez piasek. Często wejście wymaga pewnej gimnastyki – tylko po to, by stwierdzić, że nie było warto się przeciskać. Niektóre pomieszczenia są po prostu puste – nie wszędzie są ładnie przysypane drzwi, okiennice czy… wanny.

Kolmannskop i wanna, Namibia

 

Mieliśmy tu lokalny quest w poszukiwaniu wanien. Wanny to część wyposażenia, które porzucono, gdy Kolmanskop przestało być potrzebne. Teraz niektóre z nich po prostu stoją, a niektóre są częściowo przysypane piaskiem, pogłębiając apokaliptyczny klimat. Wyszło, że wanny są cztery – jedna na zewnątrz domu kwatermistrza, dwie w samym domu, a ostatnia dość daleko, w jednym z domów niżej na wzgórzu. Chyba że jeszcze jakąś uda się znaleźć – następnym razem, za rok.