Deadvlei to właściwie „Martwe Bagno”, bo kiedyś były tu moczary, które wyschły, a wraz z nimi wyschły rosnące na tym terenie drzewa. Owo kiedyś to… około pięciuset lat temu. Od tej pory drzewa stoją – i czekają na fotografów.
Właściwa pora na Deadvlei
Martwy las stoi na płaskim terenie między wysokimi wydmami. Jak łatwo się domyślić, poranne słońce dociera do martwych drzew ze sporym opóźnieniem. Znacznie wcześniej świeci natomiast na wydmę ograniczającą obszar byłego bagna od zachodu. To bardzo szczęśliwe położenie, bo najpierw można fotografować ciemne kształty na tle pomarańczowego piasku, a nieco później już także pierwszy plan jest w słońcu. Wszystkie te cuda oczywiście pod warunkiem, że dotrze się na Deadvlei odpowiednio wcześnie. A to nie jest takie proste.
Kolejka przed świtem
Martwy las znajduje się na terenie Parku Narodowego Namib-Naukluft, podobnie zresztą jak słynne ogromne wydmy, z najbardziej znaną wydmą 45 włącznie. A po parkach narodowych Namibii nie jeździ się po ciemku. Nie tylko nie wolno, ale też nie bardzo się da, bo wjazd do parku jest otwierany nieco przed świtem. Także z campu leżącego na terenie samego parku nie sposób wydostać się w nocy – jest szlaban, są strażnicy i wypuszczają dopiero ok. godziny przed wschodem słońca. O 6.30 ustawiliśmy się więc w… kolejce do wyjazdu. Tak, o tej porze tworzą się kolejki samochodów, bo nie my jedni chcielibyśmy przywitać dzień w jakimś ładnym miejscu. Na szczęście tych atrakcyjnych miejsc jest w okolicy więcej, więc nie wszyscy pędzą do Deadvlei. Gdy dotarliśmy na miejsce – a po dojechaniu do parkingu trzeba jeszcze dobry kwadrans brnąć przez piasek – nie byliśmy wśród martwych drzew sami, ale prawie. Ruch tak naprawdę zaczął się godzinę po wschodzie, gdy my już zbieraliśmy się na śniadanie.
Na pustyni jest krzesełko, a na krzesełku uczestnik fotowyprawy. Jak widać, nie trzeba zawsze stać w plenerze… jeśli tylko przyniesie się własne siedzisko.
Chłodna Afryka
Choć jesteśmy wśród pustyń kontynentu znanego z ekstremalnych upałów, a w dzień temperatura potrafi zbliżyć się do 30 stopni Celsjusza, to wcale się tu nie przegrzewamy. Poranki oraz noce w namiotach na campach są zdecydowanie chłodne. Deadvlei zaczęliśmy fotografować w temperaturze ledwie 5 stopni Celsjusza. Jeszcze zimniej było kilka dni temu, w miasteczku duchów Kolmanskop, gdzie odczuwalną temperaturę obniżała gęsta mgła od morza i wiatr. Na atlantyckim wybrzeżu nie ma co liczyć na upały nawet w południe i mimo bezchmurnego nieba oraz silnie operującego słońca przydaje się ciepły polar lub kurtka. Oczywiście zdecydowanie ciepło jest w środku dnia i po południu na pustyni, więc w kwestii ubierania się trzeba wykazać dużą elastyczność.