Lodowcowa Plaża, Islandia

Islandia w bieli i czerni

Lodowcowa Plaża, Islandia

Ostatnie dwa dni były praktycznie bezinternetowe, więc dzisiaj nieco spóźniona relacja z czwartku i piątku na Islandii. Czwartek był, zgodnie z planem, najzimniejszym dniem fotowyprawy, bo zaczęliśmy od sesji przed czołem lodowca, a po niej była lodowcowa laguna i lodowcowa plaża Jökulsárlón. Choć więc pogoda była niezła (znaczy: prawie nie padało, choć przez większość dnia niebo było zachmurzone), to bliskość wielkich mas lodu znacznie obniżała temperaturę. Uprzedzona zawczasu grupa poubierała się jak na zimę i jakoś przeżyła to trudne doświadczenie. 😉

Wydrzyk i rybitwa, Islandia

Trudniej zresztą było następnego dnia. Nawet nie ze względu na kilkunastokilometrowy spacer do „Kolorowego Kanionu” (zdjęcia stamtąd z dwóch poprzednich fotowypraw w naszej islandzkiej galerii), nie przez kilkukrotne forsowanie górskiej rzeki w drodze powrotnej (niektórzy preferowali styl ekwilibrystyczny z lewitacją nad kamieniami, inni forsowali strumień truchtem, po kolana w wodzie). Prawdziwe wyzwanie pojawiło się na koniec wędrówki z wąwozu, gdy nasz przewodnik, Witek Rajchert, powitał wszystkich islandzkim poczęstunkiem: hakarlem i brennivinem. To drugie tłumaczy się jako „czarna śmierć”, a jest lokalną wódką. Hakarl zaś to rekin przyrządzony na sposób islandzki: zakopany do ziemi na trzy miesiące, a następnie wykopany i serwowany w małych porcjach. Prawda, że prosty przepis, łatwy do opanowania dla każdego początkującego mistrza kuchni? Wszyscy przeżyli poczęstunek.

Na górze lody na lodowcowej plaży, w środku pościg wydrzyka za rybitwą nad lodowcową laguną, a poniżej zupełnie nowy plener. Grupę, która w niezłej formie i w dobrym czasie pokonała Kolorowy Kanion (i przetrwała hakarla z brennivinem) zaprosiliśmy na wieczorną sesję na czarnej plaży pod Vestrahornem. W założeniach miało to być fotografowanie góry odbijającej się w wodach zatoki, z czarnymi wydmami na pierwszym planie, ale… Po pierwsze, trafiliśmy na odpływ, więc zatoka była bez wody, a po drugie – była taka mgła, że góra widoczna bywała momentami i tylko częściowo. Mimo to sesja się podobała, choć robiliśmy zupełnie inne zdjęcia niż się spodziewałem.

Vestrahorn, Islandia