Fotowyprawa dotarła do etapu, gdy zamiast bezproduktywnie snuć się po Islandii, trzeba zabrać się za coś dochodowego. Na plaży Jökulsárlón z dużym zapałem poławialiśmy diamenty.
Tor przeszkód pod lodowcem
Zanim jednak dotarliśmy do Diamentowej Plaży i leżącej przy niej Lodowcowej Laguny, zatrzymaliśmy się na krótką sesję na porośniętym mchem polu lawy, a później podeszliśmy do czoła lodowca. Tutaj okazało się, że na Islandii nie tylko pogoda zmienia się błyskawicznie, ale ukształtowanie terenu może ulec pewnym przemianom. Szeroka ścieżka, która od lat prowadziła do jeziora przed czołem lodowca, zniknęła, a na jej miejscu obecnie jest kilka kamieni w strumieniu spływającym z lodowca. Kamienie mają zachęcać do kontynuowania wędrówki – wystarczy nieco zręczności, trochę szczęścia, wodoodporne buty i już jest się po drugiej stronie. Niektórym nawet to się udało, innym udało się nieco mniej i suszyli później nogi w autobusie. Większość nie próbowała szczęścia i zrezygnowała z przejścia ostatnich 300 metrów, zadowalając się widokiem na lodowiec z pewnego dystansu.
Zatoka czy plaża – oto jest pytanie!
Następnym przystankiem była już plaża Jökulsárlón, czyli Lodowcowa Zatoka i Diamentowa Plaża. Spędziliśmy tu ponad cztery godziny i raczej nie była to zbyt długa sesja, skoro niektórzy uczestnicy fotowyprawy nie dali rady oderwać się od Lodowcowej Zatoki i na plażę w ogóle nie dotarli… Faktem jest, że ta zatoka jest zawsze dynamiczna. Kilkunastometrowe góry lodowe kręcą się i przesuwają pchane prądami, nieustannie zmieniając pozycję tworzą niekończące się nowe kompozycje. Wystarczy stać na brzegu z aparatem, a co chwila ma się przed oczami inny widok.
Połów diamentów Jökulsárlón
Na plaży w tym czasie trwało polowanie na diamenty. „Oszlifowane” przez morską wodę bryły lodu pięknie kontrastowały z czarnym, wulkanicznym piaskiem. Uczestników fotowyprawy wciągnęło też dokumentowanie „procesu szlifowania” – chwytanie momentu, gdy fale obmywały bryły lodu. Niekiedy przymiarki do zdjęcia kończyły się nagłą ucieczką przed falą większą niż wcześniejsze, ale obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie.
Na górze: diamenty w trakcie łowienia, na dole – diament wyłowiony. Wartość – bezcenna. Przepis na procedurę przerabiania brył lodu w diamenty – na Fotezji.