Dzień rozpoczęliśmy od 12-kilometrowego spaceru do wąwozu Hvannagil, a zakończyliśmy sesją w miejscu, gdzie pierwszy Islandczyk zbudował dom.
Klątwa palca czarownicy
Spacer do kolorowego kanionu Hvannagil przebiegał bez niespodzianek. Grupa rozciągała się wskutek spontanicznych fotostopów, ale regularne postoje pozwalały dociągnąć „tyły” i wstrzymać „przody”. Dzięki temu do krawędzi Hvannagil dotarliśmy bez strat, nie licząc zaginionego dekielka. Po zejściu do kanionu stało się jednak coś dziwnego – znaczna część uczestników fotowyprawy zamiast fotografować kolorowe kamienie, zaczęła je zbierać. Pojawiła się teoria, że to klątwa rzucona przez stojący w górnej części wąwozu Hvannagil ostaniec, zwany „Palcem czarownicy”. Na szczęście udało nam się wydostać z wąwozu nim waga zebranych kamieni przekroczyła udźwig zbierających. Co się stało ze zbiorami dowiemy się pewnie, gdy przyjdzie do ważenia bagaży przed odlotem.
Tu mieszkał pierwszy Islandczyk
Na wieczorną sesję przenieśliśmy się na wybrzeże, na piękną plażę Vestrahorn. Pogoda trochę się popsuła i przez znaczną część sesji trzeba było zmagać się z opadami deszczu, ale to nie powstrzymało części grupy przed wykorzystaniem pleneru do ostatniej minuty – najtwardsi zjawili się w autobusie na 3 minuty przed oficjalnym końcem 3-godzinnej sesji.
Nieopodal słynnej wśród fotografów plaży znajduje się ni to rekonstrukcja, ni to scenografia wioski wikingów. Miejsce jest faktycznie historyczne – tam zbudował dom jeden z pierwszych osadników na Islandii. Gdy my jednak dotarliśmy do wioski, nie było w niej żadnych Wikingów. Być może nie mogli znieść widoku czegoś, co wyglądało na ruiny zamku Gargamela.
Wszystkie zdjęcia z okolic Vestrahorn.