Wyspy Kanaryjskie leżą blisko siebie, ale mają zaskakująco różny klimat i scenerię. Odwiedzić jedną, to jakby z porcji lodów zjeść tylko wafelek. Pustynna Fuerteventura, zielona Teneryfa, piaszczysto-skalista Gran Canaria – co wybrać? Najlepiej – wszystko. I da się wybrać wszystko – dzięki temu, że między wyspami pływają promy. Siatka połączeń jest dość gęsta, aczkolwiek trzeba brać pod uwagę, że promy pływają tylko między najbliższymi wyspami. Z Teneryfy da się dostać na Gran Canarię, a dopiero stamtąd na Fuerteventurę. Z kolei na Lanzarote dopłyniemy tylko odwiedzając wcześniej Fuerteventurę. Minus jest taki, że dość trudno ominąć jakąś wyspę po drodze. Plus – że rejsy nie trwają długo. Przeważnie…
Są dwie firmy oferujące przewozy promowe. Ja zdecydowanie preferuję Freda Olsena, bo ma tylko szybkie promy (podróż między wyspami to od 1,5 do niespełna 3 godzin), oferuje dużo połączeń i w miarę nowoczesny system rezerwacji biletów. Konkurencyjny Naviera Armas ma wprawdzie także szybkie promy, ale ma też dreadnoughty, które te same trasy pokonują w 4-6 godzin. Więcej różnic można zauważyć po zabraniu się za kupowanie biletów…
Zakup biletu na prom to wypełnianie formularzy danymi osobowymi podróżnych, wskazanie modelu samochodu, który zabieramy na prom, a także uważanie na różne drobne druczki (np. trzeba nie skorzystać przypadkiem z oferty dla Guardia Civil czy rezydentów Kanarów) i tradycyjne unikanie różnych dodatkowych promocji. U Freda Olsena chwila skupienia wystarczy, żeby uniknąć pułapek i skutecznie kupić bilet. Niestety, promy Freda Olsena płyną z Gran Canarii na Teneryfę w godzinach nam nieodpowiadających, więc musiałem sięgnąć po ofertę Naviera Armas. Wybieram rejs, datę, podaję liczbę osób, uważam na pułapki promocyjne. Pierwszy zgrzyt jest przy wyborze samochodu – jest Fiat, ale nie ma modelu Talento, którym akurat tu jeździmy (u Freda Olsena ten model był do wyboru). Tu nie ma, ale można wpisać ręcznie. Ok, wpisuję. Wpisuję dane pasażerów, przechodzę do płatności i… nie przechodzę do płatności. Dostaję komunikat, że dorośli pasażerowie nie mogą mieć więcej niż 59 lat. Jasne, nikt tak długo nie żyje… Zaraz, co? Zaczynam wypełnianie od początku i zauważam, że oprócz kategorii dzieci i dorosłych jest również podgrupa seniorzy. No i okazuje się, że nie można przemycać seniora z dorosłymi.
Dobra, wypełniam wszystko od początku, starannie rozdzielając grupę na dorosłych i seniorów. Dochodzę do płatności i… nie ma płatności. Dostaję komunikat, żebym skontaktował się z infolinię. Jest po północy (grupa śpi po spotkaniu warsztatowym, a przed porannym plenerem, więc mogę zajmować się kupowaniem biletów), więc nawet nie próbuję dzwonić. Próbuję jeszcze raz kupić bilet, łudząc się, że gdzieś zrobiłem błąd, ale rezultat jest taki sam.
Dzwonię na infolinię Naviera Armas następnego dnia w przerwie między plenerami. Pan z infolinii nie ma pojęcia, czemu sprzedaż się nie udała. Sugeruje, że może jednak ręczne wpisywanie modelu samochodu nie działa. To co mam robić? Pan podpowiada, żeby trochę oszukać system i podać inny model o tej samej długości. Zarzeka się, że jeśli długość pojazdu będzie się zgadzała, to nie będzie żadnego problemu. Ok, próbuję. Rezultat – jak poprzednio. Skontaktuj się z infolinią. Próbuję różnych opcji, różnych kolejności wpisywania nazwisk. Może najpierw dorosłych, a później seniorów? Nie? To może najpierw panie, a później panów? Też nie? A odwrotnie? Również nie działa.
Czy tu się daje w ogóle kupić bilet? Próbuję bilet dla jednej osoby bez samochodu – proszę bardzo, przechodzimy do płatności. Ok, a jedna osoba z samochodem? Też działa, nawet jeśli samochód nie do końca ten, który powinien. Na razie rezygnuję z zakupu i sprawdzam, ile osób da się wrzucić na jeden bilet. Dochodzę do pięciu – i jest ok. Próbuję z sześcioma osobami – skontaktuj się z infolinią… I tak okazało się, że Naviera Armas nie wyobraża sobie, aby razem mogło podróżować więcej niż 5 osób. Dla szóstej trzeba kupić osobny bilet i w ramach pełnej konspiracji trzeba udawać, że nie ma ona nic wspólnego z pozostałymi. Dlaczego? Pan z infolinii nie ma pojęcia, ale z pewnością to się da jakoś obejść.
Powyżej różne pejzaże Gran Canaria – trzeciej wyspy kanaryjskiej na trasie naszej fotowyprawy.