Miasteczko Collodi to mekka miłośników Pinokia i coś w rodzaju pajacykowego disneylandu. Obok królestwa kiczu leży jednak ładny ogród, a powyżej, tam, gdzie nie dociera żaden turysta, znajduje się urokliwa plątanina stromych, wąskich uliczek i starych domów. Atutem tego miejsca jest – oprócz braku turystów – także zupełny brak samochodów, które nie mają szans zmieścić się na wąskich i stromych podjazdach.
Turystów było natomiast dużo w Lukce, ale trudno im się dziwić, bo w tę niedzielę Lukka była szczególnie ciekawym miasteczkiem. Jak jesteśmy po raz szósty w Toskanii na fotowyprawie, tak pierwszy raz trafiliśmy na lokalne święto. Załapaliśmy się więc na paradę poprzebieranych w stroje sprzed wieków przedstawicieli dzielnic miasta, którzy trąbiąc, bębniąc oraz podrzucając i wymachując wielkimi flagami przemaszerowali ulicami.
Lukka to też kolejny etap na trasie paskowych budowli. Tutaj na zdjęciu katedra.