Oglądam sobie to zdjęcie wydrukowane w formacie A3+ i nie mogę się w nim dopatrzyć żadnych problemów. Nie chodzi o to, że je lubię. Owszem, lubię je, ale niezależnie od sympatii staram się być krytyczny i zwracam uwagę na jakość techniczną. I jest dobrze, a powinno być źle, nawet bardzo źle.
Dlaczego powinno być źle? Bo to zdjęcie zostało wykonane obiektywem kitowym. Co więcej – jednym z gorszych obiektywów kitowych, cieszącym się złą sławą Canonem EF-S 18-55 f/3.5-5.6 (wersja bez stabilizacji – starsza i gorsza). Ten długo uchodzący za najgorszy kit lustrzankowy nie ma prawa produkować zdjęcia, które da się oglądać, już nie mówiąc o takim, do którego trudno się przyczepić. A jednak.
No dobra, warunki były dość szczególne. Rozproszone światło i niski kontrast sceny sprawiały, że obiektyw nie pokazał, co „potrafi” przy zdjęciach pod światło. Fotografowałem ze statywu, ze wszystkimi szykanami (wstępne podnoszenie lustra, samowyzwalacz) po przymknięciu przysłony do f/11, więc ostrość była najlepsza, jaką się da z tego „słoika” uzyskać. Do tego, przyznajmy, tutaj nie ma specjalnie miejsca na jakieś mikroszczegóły i drobne detale – gładki kamień i linie spojeń to nie jest dobry materiał na test ostrości. Trochę jestem zaskoczony geometrią – zdjęcie nie było prostowane, a pomimo najkrótszej ogniskowej beczki nie widać.
Oczywiście, w innych warunkach – przy pełnej detali, kontrastowej scenie, w silnym kontrowym oświetleniu nie byłoby już tak ładnie. Jest mnóstwo sytuacji, gdy kit się nie sprawdzi i gdzie różnica między nim a znacznie droższym obiektywem będzie widoczna na zdjęciu. Jednak nie zawsze lepszy i droższy sprzęt pozwala zrobić lepsze zdjęcia. Niekiedy różnicy nie będzie.