Na fotowyprawie na Islandii był z nami filtr szary Hoya PROND1000, wydłużający czas naświetlania o 10 EV, czyli właśnie tysiąckrotnie. Kilku uczestników (każdy, kto chciał, więc momentami filtr był bardzo przechodni 🙂 ) mogło sobie sprawdzić, jak ten filtr się sprawuje, ale wiadomo – nie wyświetlacz LCD w aparacie, tylko dopiero duży ekran monitora pozwalają ocenić, co wyszło na zdjęciu. No i możecie też sobie ocenić na wodospadzie Skogafoss.
Kolory nie były modyfikowane – jedynie kontrast, lekkie rozjaśnienie cieni i wyostrzanie. Barwy są takie, jak wyszły z aparatu na balansie bieli na chmurkę – na obu zdjęciach. Jak widać, różnica w oddaniu kolorów jest i Hoya PROND1000 trochę ociepla, ale jeszcze nie widziałem filtra o takiej gęstości, który by tak nieznacznie zmieniał kolorystykę. No i last, but not least – to jest chyba najtańszy filtr ND 1000 dostępny obecnie.
Oczywiście, otwarte jest jeszcze pytanie o powtarzalność barwy filtra między kolejnymi egzemplarzami, z czym np. problem ma Nisi, ale tutaj już czekam na opinie innych użytkowników tej Hoyi.
Filtr Hoya PROND1000 wypożyczył sklep Fotoamigo, ale filtr już do sklepu nie wrócił, tylko znalazł nowy dom na Podhalu 🙂 – pewnie za jakiś czas u Iceflowera pojawią się zdjęcia wykonane z użyciem tego szkiełka.