Na fotowyprawie na Islandii był z nami filtr szary Hoya PROND1000, wydłużający czas naświetlania o 10 EV, czyli właśnie tysiąckrotnie. Kilku uczestników (każdy, kto chciał, więc momentami filtr był bardzo przechodni 🙂 ) mogło sobie sprawdzić, jak ten filtr się sprawuje, ale wiadomo – nie wyświetlacz LCD w aparacie, tylko dopiero duży ekran monitora pozwalają ocenić, co wyszło na zdjęciu. No i możecie też sobie ocenić na wodospadzie Skogafoss.

Kolory nie były modyfikowane – jedynie kontrast, lekkie rozjaśnienie cieni i wyostrzanie. Barwy są takie, jak wyszły z aparatu na balansie bieli na chmurkę – na obu zdjęciach. Jak widać, różnica w oddaniu kolorów jest i Hoya PROND1000 trochę ociepla, ale jeszcze nie widziałem filtra o takiej gęstości, który by tak nieznacznie zmieniał kolorystykę. No i last, but not least – to jest chyba najtańszy filtr ND 1000 dostępny obecnie.

Oczywiście, otwarte jest jeszcze pytanie o powtarzalność barwy filtra między kolejnymi egzemplarzami, z czym np. problem ma Nisi, ale tutaj już czekam na opinie innych użytkowników tej Hoyi.

Filtr Hoya PROND1000 wypożyczył sklep Fotoamigo, ale filtr już do sklepu nie wrócił, tylko znalazł nowy dom na Podhalu 🙂 – pewnie za jakiś czas u Iceflowera pojawią się zdjęcia wykonane z użyciem tego szkiełka.

    1. Nie wiem jak Andrzej, ale ja Nisi nadal używam. Niemniej po informacjach użytkowników, że różne egzemplarze tego samego modelu mają różne odchylenie barwne, nie polecałbym go w ciemno.

      1. Z tego co pamiętam, pisałeś że Nisi zaniebieszcza i efekt finalny trzeba korygować o 5500 kelwinów. Muszę w końcu przetestować swój egzemplarz. Dwa lata leży gdzieś w torbie. 😉

        Recenzując Nisi stwierdziłeś, że widocznych zmian w przypadku ostrości nie zauważymy. Pomijając mgiełkę, Hoya wydaje się trochę degradować obraz. Jak to „trochę” wygląda w porównaniu do Nisi?

        1. Mój Nisi zaniebieszcza, ale niektórym zaczerwienia.
          Przy tych zdjęciach powyżej wersja bez filtra ma większy kontrast, bo słońce trochę bardziej wyszło – w plenerze trudno o idealnie powtarzalne warunki, obróbka była taka sama na obu, a degradacji ostrości nie widzę, także i zwłaszcza na pełnej rozdzielczości.

  1. I jak z tym faderem? Cena trochę niższa niż Nissi (d77), ciekawe jak z funkcjonalnością. Przy okazji czy Hoya PROND1000 nie winietuje na szrokim kącie (FF 17 mm)? Pozdrawiam

    1. Long story short – nie masz szans na faderze uzyskać wydłużenia ekspozycji o 10 EV i jednocześnie dobrej jakości obrazu, bez dziwnego przyciemniania. Jeśli fader ma być bez negatywnych efektów krzyżowej polaryzacji, to musi być mechanicznie zablokowany na mocno ograniczonej filtracji – praktycznie do maksymalnie 6 EV.
      Czy filtr winietuje na obiektywie zależy od konstrukcji obiektywu – od tego, czy optyka „ma zapas”. Hoya PROND1000 ma dość sporej grubości pierścień, mniej więcej odpowiadający normalnym filtrom polaryzacyjnym (nie „slim”) – jeśli normalny polar Ci nie winietuje na Twoim obiektywie, to i ta Hoya nie będzie.

      1. Myślę o filmowaniu. 6 EV zupełnie wystarcza nawet w pełnym słońcu.
        mam 17-40/4 i 70-200/2.8 plus 50/1.8
        Wszystko na FF. Myślałem po prostu żeby kupić filtr szary o gęstości 6 EV i manipulować ISO, no ale to „trochę” ogranicza możliwości. Dlatego rozważam fadera. Czy z zastrzeżeniem „bardziej niż 6 EV nie przymykać” poleciłbyś Nissi/Hoję? Średnica 77 mm, więc wydatki spore…

        1. Jeśli chcesz filtr szary tylko do filmowania, to fader Nisi jest ok. On jest mechanicznie zablokowany i nie obrócisz go bardziej niż do 5 EV, więc negatywne efekty krzyżowej polaryzacji Ci nie grożą – możesz regulować w zakresie 2-5 EV. Odchylenie barwne jest dość niewielkie w kierunku żółtego i prawie się nie zwiększa wraz ze zwiększaniem gęstości filtra.

  2. No,albo czegoś nie rozumiem, albo zastosowałeś skrót myślowy mówiąc o 5 EV i blokadzie. To może najpierw czy mówimy o tym filtrze:

    czy

    Oba deklarują 8-9 EV.

    1. Ja piszę o tym 2-400. Oni deklarują, a ja zmierzyłem i jest maksymalnie 5 EV. I dalej się nie da, bo jest mechaniczna blokada obrotu. I dobrze, bo po prostu nie masz szans na dobrą jakość obrazu przy krzyżowej polaryzacji i redukcji światła o 9 EV. Nawet jeśli nie będzie jeszcze pełnego krzyża na środku, to będzie już solidne winietowanie od brzegów (niekoniecznie rogów) i zmiana kolorów. Dla filmowania regulacja w zakresie 2-5 EV powinna Ci wystarczyć, chyba że zechcesz filmować przy f/1.8 na narciarskim stoku w pełnym słońcu i zażyczysz sobie mieć 1/60 sekundy.

  3. Czyli (upewnię się): jeśli filtr wykorzystam w całej skali jaka jest do dyspozycji, to i tak osiągnę max 5 EV i będę bezpieczny od skutków ubocznych?

    1. Tak, jeśli za skutki uboczne nie uznamy lekkiego zażółcenia, które nieco się zwiększa wraz z mocą filtracji.

  4. Zrobiłem sobie wycieczkę tu:
    https://www.ewaipiotr.pl/fotografowanie/z-cyklu-dziala-czy-nie-–-fader/

    i jeszcze tu:
    https://www.ewaipiotr.pl/sprzet-fotograficzny/atrakcje-fadera/

    I mina mi zrzedła. Ręczysz za tego Nisi…?

    Przy okazji co sądzisz o jakości filtrów szarych prostokątnych Cokina (czy bardzo degradują obraz?) – bo kupno 3 takich filtrów o różnych gęstościach załatwiłoby sprawę filmowania w pełnym slońcu
    (mówię o stosowaniu 3 gęstosci zamiennie, a nie o łączeniu filtrów).

    Wyszło by mniej wygodnie,ale taniej i może lepiej dla obrazu…

    ?

    1. Za tego fadera Nisi? No, ręczę za ten egzemplarz, który mam. 🙂 Jak się okazało przy ND1000 Nisi – co egzemplarz, to inny zafarb. Może fadery są bardziej stabilne, a może nie – możesz kupić przez internet, masz 10 dni na zwrot (niedługo 14 dni).
      Mój w zakresie ograniczonym blokadą jest ok.
      Jeśli chodzi o filtry systemu Cokina to trzymaj się z daleka od Cokina – jakościowo jest najgorszy. Jeśli już chcesz się bawić w filtry prostokątne, to bierz Hitecha – nie, żeby był całkiem neutralny, ale zdecydowanie lepszy niż Cokin, a trochę lepszy i znacznie tańszy niż Lee.

      1. No, zafarb to najmniejszy ból, przerażają mnie te efekty z krzyżami.

        Można Nisi przetestowac w warunkach bojowych czyli w sklepie? – jak psuje to od razu to widać czy trzeba robić testy na różnych ogniskowych i przysłonach?

        Dzięki za tą uwagę o Hitechu, brałem pod uwagę Lee, bo droższe (patrz Peter Lik) 😉

        1. Weź najszerszy obiektyw, byle z gwintem, zakręć tego fadera, ustaw maksymalną filtrację, wyceluj np. w sufit (bo biały i w miarę równo oświetlony, więc wszelkie efekty niespecjalne będzie lepiej widać) i zrób zdjęcie. Zrób też wcześniej normalne zdjęcie bez filtra tego samego sufitu, żeby nie mylić normalnego winietowania z efektami filtra.

    1. Jeśli lubisz spędzać dużo czasu na refleksjach podczas czyszczenia filtrów, to ten tańszy. Jeśli wolisz zaoszczędzić czas kosztem pieniędzy – to ten droższy.

      1. Powinni takie rzeczy pisać w opisie: posiada dodatkowe warstwy dzięki którym brud się ich nie ima (jakby to było po angielsku…? ;))

        1. Wiesz, ale ten droższy czyści się normalnie, to ten tańszy powinien mieć ostrzeżenie: „Używanie tego filtra grozi wyłysieniem wskutek wyrwania sobie włosów w desperacji”…

  5. Czyli może tak: „Hoya HMC (nie pro) – nowa skuteczna metoda usuwania zbędnego zarostu”

    PS Czy jak ktoś bardzo kocha swoje oblicze to może je wsadzić w miejsce anonimowej główki w ramce z nickiem?

  6. To jakaś wyższa szkoła jazdy Myślałem, że jest coś w opcjach mojego konta na Szturchańcu. No, ale skoro Gospodarze przedstawiają się filtrem Cokina ; -) to nie będę wychodził przed szereg 😉

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *