Strumień pod Uszbą, Gruzja

Obiektyw dla pejzażysty

Nie ma sprzętu idealnego, a ten pozornie doskonały w pewnych sytuacjach może być wcale nie lepszy od produktów przeciętnych, a przede wszystkim znacznie tańszych. Cała zabawa przy zakupach polega na tym, aby kupić to, co się naprawdę potrzebuje, płacąc tylko tyle, ile trzeba, a później móc zobaczyć na zdjęciach efekty, za które się zapłaciło. W ujęciach pejzażowych przeważnie trudno zobaczyć piękne rozmycie tła obiektywu o jasności f/1.4 – bo przeważnie przymyka się solidnie przysłonę i dąży do tego, aby tło było ostre, a nie rozmyte, nawet ładnie. Jasność obiektywu jest w krajobrazie bez znaczenia, bo i tak stosuje się przysłony f/8 czy f/11, a czasem i większe wartości. Za to przy f/8 i f/11 obiektyw powinien być jak brzytwa.

IMG_7352-7357_b

Innym atutem, za który łatwo zapłacić, ale trudno na fotografiach krajobrazowych zobaczyć, za co się właściwie zapłaciło, jest szybki autofokus. To oczywiście zawsze miłe, jak ostrość mamy ustawioną w mgnieniu oka, ale niewiele jest zjawisk w przyrodzie, których fotografowanie wymagałoby dużej szybkości autofokusa. Na dobrą sprawę autofokusa mogłoby wcale nie być.

Co się więc liczy? Oprócz ostrości przy średnich wartościach przysłony – praca pod światło i zakres ogniskowych. Pejzażysta często ma słońce z przodu lub z boku, a możliwość zastąpienia brakujących ogniskowych przez „zoom nożny” sprawdza się tylko przy fotografowaniu ceglanych ścian dla internetowych testów. Poprzeczne aberracje chromatyczne są korygowalne, a winieta rzadko przeszkadza, a częściej się ją i tak dodaje w edycji.

I tylko tyle się liczy: zakres ogniskowych, odporność na flarę i bliki oraz dobra jakość obrazu przy f/8 i mniejszej dziurze. I już. Przydaje się też gwint filtra i fajnie, jeśli nie jest on większy niż 77 mm. Cała reszta zalet i wad obiektywów na zdjęciach krajobrazowych jest niewidoczna. A w fotografii jeśli czegoś nie widać, to tego nie ma. Nie warto więc płacić za nieistniejące zalety.

Powyżej – Gruzja na f/9.

  1. Nie jestem pewien czy w dzisiejszych czasach ktoś może się nazwać pejzażystą w tym „staroświeckim” stylu, najmniej z pewnością fotoamator. Jest za wiele bodźców, tematów i możliwości. Już raczej, zamiast pejzażysty, fotograf w podróży: oprócz pejzaży, jakiś reportaż, wnętrza kościołów, muzeów: cel turystyczno-fotograficzny. Fotoamator nie wybiera się w plener z całym wielkoformatowym majdanem fotograficznym, autem ze specjalną platformą na dachu do fotografowania (byli tacy pejzażyści), bo mu nie płacą.

    Na forum bardzo popularne są wątki np. o plecakach turystyczno-fotograficznych (w tej kolejności). Co to oznacza? Że sprzęt musi być uniwersalny, a czasem … o zgrozo, nie zabiera się nawet statywu. Z tych potrzeb MZ wynika jeszcze czwarta cecha obiektywu krajobrazowo-podróżniczego (trzecią u Piotra, i słusznie, jest gwint na poręczny filtr PL).
    No i tu powiem coś przeciw zdecydowanej większości: stabilizacja w szerokim kącie! Daje mi to możliwość fotografowania tam, gdzie nie można używać statywów, albo ze względów praktycznych (miejsce, czas rozłożenia) jest wysoce utrudnione. Mam komfort robienia nieporuszonych zdjęć przy czasach 1 – 1/2 sek (FF) 🙂 na f/4 – 8! Duży otwór w obiektywie w krajobrazie przeszkadza, a mój słoik N16-35/4 VR) jest niezwykle równy na całej powierzchni obrazu, dobry środek to za mało. O drobiazgach, które można skorygować jednym kliknięciem nie wspomnę. Mnie jako niezawodowcowi wystarczy w zupełności; nie muszę targać statywu (ISO w nowych puszkach też czasem dodatkowo pomaga).

    Dodam z przekory jeszcze inne cechy obiektywów, o których pisze Piotr: solidność (w terenie nie ma zmiłuj), niezawodność (uszczelnienie) i „równość” pracy. To ważniejsze niż ostrość w centrum pola (Tu to szkło może i pupy nie urywa ;-)).

    Puenta tej przydługiej wypowiedzi jest taka: testy w laboratorium to nie wszystko, liczą się cechy szkła sprawdzone bojem 😉

    PS. Piszę o tym obiektywie mającym MZ wszystkie dobre cechy szkła krajobrazowo-podróżniczego, bo zadziwiony jestem dyskusją o zbędności VR, ba jego szkodliwości, oraz niską oceną jaką uzyskał na optycznych.pl.

    1. Prawie zawiera lokowanie całego stada produktów. Ale tylko prawie, dzięki czemu jest ponadczasowy i nie wymaga aktualizacji. 🙂

  2. Trochę będę polemizował 🙂 Dlaczego? Ano dlatego, że jak ktoś uprawia (nie pasuje mi to słowo, ale cóż..) więcej niż jeden gatunek/temat fotografii, to ekonomiczniej będzie kupić jednak obiektywy lepsze, jaśniejsze i szybsze, bo jasny obiektyw można przymknąć w razie potrzeby do f/8-11, ale ciemnego w razie potrzeby otworzyć szerzej się nie da.. (wiem wiem, Chuck Norris to potrafi, ale tylko on..). Szybki AF też przeszkodą nie jest, jak ustawiamy sobie kadr, a niech on ustawi sobie ostrość nieco szybciej jak tak ma, płakać nie będziem 🙂 ale „pogonić” ani dać doping wolniejszemu obiektywowi w razie potrzeby też jakoś specjalnie się nie da 🙂

    1. Można oczywiście nosić zoomy f/2.8 czy wiadro stałek o jasności f/1.4 tam, gdzie używa się f/8 i f/11, tylko po co? Rozumiem, że jeśli ma się tylko jeden obiektyw, to się ten jeden wozi ze sobą. Jeśli fotografuje się sport czy portrety, a tylko od wielkiego dzwonu pejzaże, to oczywiście bierze się to, co się już ma, a nie kupuje nowy sprzęt na jeden plener w roku. Ale to nie ma nic wspólnego z optymalnym zestawem do fotografowania pejzażu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *