Albo Canon zatrudnia wysokiej klasy szamanów i czarnoksiężników, albo fotografowie są konserwatystami. W czasach analogowych kolejność najpopularniejszych marek fotograficznych to: Canon, Nikon, Minolta. Przyszła cyfrowa rewolucja i mamy: Canon, Nikon, Minolta przejęta przez Sony. Pojawiły się bezlusterkowce, które miały zrobić następną rewolucję… Canon, Nikon, Sony. A Olympus, który chciał sobie wykroić bezlusterkową niszę, jest w tym samym miejscu, co zawsze, czyli desperacko walczy, aby przekroczyć 5% udziału w rynku. W bezlusterkowcach wyprzedzają go Sony i… Canon, któremu idzie na tym rynku lepiej, niż na to zasługuje. Ja rozumiem: siła rozpoznawalnej marki, efekt sieciowy („jeśli większość znajomych ma Canona, to ja też kupię Canona”), sprawny marketing, dystrybucja, optymalizacja produkcji itp. oraz brak spektakularnych wpadek, ale nadal to niezmienne panowanie na zmieniającym się rynku zadziwia. Konkurencję pewnie bardziej irytuje niż zadziwia.
Nic się nie zmienia? Trochę jednak się zmienia. Canon pobił historyczny rekord dominacji na rynku, uzyskując prawie 50%, a Nikon zaliczył historyczny dołek. Nikona prawdopodobnie dopadła karma – zadziałał efekt zachlapanych olejem matryc, lewych czujników AF, a zwłaszcza stylu reagowania na te problemy. Jeśli tylko Nikon wyciągnie wnioski z tego dołka, to nikoniarze powinni doświadczyć poprawy jakości serwisu. Oby!
Wyrównanie średniej ceny bezlusterkowca do ceny lustrzanki (przy znacznie niższych kosztach produkcji bezlusterkowca) świadczy o tym, że producenci porzucili ambicję przegonienia lustrzanek i po prostu próbują przeżyć w mniejszej i bardziej zatłoczonej niszy.
Obowiązująca tendencja, co zresztą koncerny potwierdzają wprost w swoich raportach giełdowych, to: aparaty z wyższej półki za wyższą cenę. Jeśli ktoś oczekuje lepszego sprzętu i gotów jest płacić więcej – to najbliższe lata będą dla niego ciekawe. Dla zwolenników aparatów tańszych, pozostaje rynek wtórny, także całkiem atrakcyjny, zwłaszcza że nie robi się już złych aparatów.
Niniejszy tekst to mój komentarz, a konkretne dane są na dfv.pl.
PS. Zdjęcia na ocieplenie nastroju – z Maroka. Fotografia pustyni nie jest metaforą rynku fotograficznego. 😉
PPS. Jeśli ktoś nie dostaje od nas powiadomień o nowych fotowyprawach i warsztatach, a chciałby dostawać, to zapraszamy do zapisania się na listę mailingową: https://www.ewaipiotr.pl/o-nas/powiadomienia-o-fotowyprawach-i-fotowarsztatach/