Filtry pełne szare służą do wydłużania czasu naświetlania – to wiadomo chyba dość powszechnie. Mało kto się jednak zastanawia, jak bardzo warto ten czas wydłużać? Bynajmniej nie zawsze im dłuższy, tym lepszy. Są sceny, które będą dobrze wyglądać przy 1/30s, a 30 sekund je zepsuje – ale bywa też odwrotnie. No i moje ostatnio ulubione: sekunda albo nawet trochę mniej, przy wzburzonych falach. Bo nie chodzi o to, żeby wydłużać czas jak najmocniej, tylko o to, żeby uzyskać takie wrażenie, jakiego sobie fotograf życzy.
Jaki czas ekspozycji, takie wrażenia
Nie ma „dobrych” i „złych” czasów naświetlania – pomijając oczywiście ich ewentualne a karygodne niedopasowanie do pozostałych parametrów trójkąta ekspozycji. Jeśli tylko coś w scenie się porusza, to różne długości ekspozycji dadzą fotografie sprawiające odmienne wrażenia, budzące inne emocje (lub ich brak…) i różne skojarzenia. W doborze odpowiedniej mocy filtra szarego chodzi właśnie o to, jakie wrażenia chcemy uzyskać, jakie przemyślenia wzbudzić u widzów, jaką historię opowiedzieć. Czasy w granicach pół sekundy-sekunda, tak jak na obrazku powyżej, pokazują rozmycie fal, lekko zmiękczają bardziej oddalone fragmenty wody, ale jednocześnie fale zachowują kierunek i dynamikę. Ta woda płynie, widać moc fal, ale nie chlapie. Popatrzmy teraz na zestawienie trzech zdjęć tego samego islandzkiego wodospadu, zrobionych przy różnych czasach naświetlania:
To samo miejsce, różne długości ekspozycji
Wodospady są znacznie szybsze niż morskie fale, więc do ich całkowitego rozmycia (trzecie zdjęcie) wystarczą krótsze czasy. Przy dwóch sekundach duży wodospad to już miękkie welony, spokojnie zlewające się ze skał. Takie zdjęcie jest stosunkowo statyczne, bardzo spokojne. Środkowe zdjęcie, zrobione na 1/10 sekundy, wciąż pozwala zobaczyć kierunek wody, jej ruch, ale tym razem widzimy już pojedyncze strużki. Ten wodospad szumi i pędzi, wzburzony rozlewa się w różne strony. To już obraz bardziej dynamiczny, ale wciąż harmonijny.
Pierwsze zdjęcie z tej serii to czas 1/30 s – mniej więcej taki, w jakim postrzegamy rzeczywistość nieuzbrojonym okiem. Wodospad chlapie, huczy i się burzy. To najbardziej dynamiczne i najmniej spokojne spośród tych trzech ujęć, ale czy najciekawsze?
Pozorny spokój Reynisfjary
Jeszcze drugi zestaw trzech fotografii, ze słynnej islandzkiej plaży. Czasy kolejno: 1/60, 1/5 i 30 sekund. Pierwsze zdjęcie jest „zwykłe” – jak się podejdzie do morza i cyknie, to właśnie coś takiego wyjdzie. Skały są oczywiście efektowne (niezależnie od czasu naświetlania), ale woda nie robi szczególnego wrażenia. Ot, pamiątka.
Poniżej ta sama sesja, czas 1/5 s, fala akurat się trafiła nieco większa (ale to wciąż ta sama sesja, pogoda się nie zmieniła!). Dzięki takiemu doborowi czasu fala jest na tyle rozmyta, że widać jej kierunek, a przede wszystkim – widać jak pięknie się złamała. Morze jest bardzo dynamiczne, bardzo groźne. Nawiasem: Reynisfjara JEST groźna naprawdę, więc akurat ta fotografia pokazuje prawdę o tym fragmencie islandzkiego wybrzeża.
Trzecie zdjęcie jest zupełnie inne w wymowie. 30 sekund zupełnie rozmyło fale, są spokojne, mgliste i niemal mistyczne. Wspaniałe miejsce do medytacji? Może i tak, ale pod warunkiem że nie spuścimy oczu z fal… i że w razie zagrożenia dziwnie dużą falą szybko uciekniemy.
No i właśnie do uzyskiwania tak różnych efektów potrzebne są filtry szare o różnej gęstości, jeden nie wystarczy. A my właśnie dostaliśmy do przetestowania zestaw magnetycznych filtrów szarych od czeskiej firmy VFFoto – jak tylko nam się pogoda trochę zdynamizuje, przystąpimy do testów w plenerze i damy znać jak poszły!