Podczas fotowyprawy na Santorini „siódemka” zaliczyła kolejny tysiąc klapnięć lustra, a ja miałem okazję do sprawdzenia, jak wygląda jakość obrazu na wysokich czułościach ISO. Nie, żeby na Santorini naprawdę było potrzebne wysokie ISO – z rozstawianiem statywu nie ma problemu, ale to tym bardziej ułatwiło zrobienie porównań. No i jedno z porównań macie tutaj: jedno zdjęcie na ISO 100, drugie na ISO 16 000 (czyli najwyższym prawdziwym ISO, bo wyżej są w 7D Mark II jeszcze dwie czułości podbite programowo). Obraz mówi sam za siebie, a warto jeszcze uwzględnić, że ISO 16 000 to jest koniec skali – na ISO 3200 i 6400 jest lepiej. Jest dużo lepiej niż na Canonach 50D i 60D, można bez skrupułów podnosić czułość matrycy, jeśli sytuacja tego wymaga.
Zwiększenie możliwości fotograficznych to jedno, ale w filmowaniu dopiero robi się ciekawie, bo tutaj nie da się przecież zastosować długich czasów naświetlania. Poniżej krótki film z ujęciami nakręconymi w Vernazzy i na Santorini na 16 000 ISO oraz 6400 ISO (sekwencja na plaży na 6400 ISO ma fajniejsze światło, bo było bliżej wschodu słońca). Można to zestawić z filmującym 60D na plaży w Maroku – tam był limit czułości na 6400 ISO. Nie da się ukryć, że 7D Mk II przesuwa granicę między tym, czego nie da się zrobić, a tym, co jest możliwe – zwłaszcza przy filmowaniu, choć i fotografowie nie będą narzekać. Oczywiście, jeśli można użyć statywu – należy go użyć i stosować niskie czułości ISO.
Przy obu filmach polecam tryb pełnoekranowy – w pełnej rozdzielczości HD lepiej widać, czy są problemy techniczne.
I jeszcze nieco o innych doświadczeniach z 7D MkII, tym razem łyżka dziegciu: kasowanie zdjęć przy równoległym zapisie na dwie karty. Aparat ma sloty na karty CF i SD. Można to tak skonfigurować, że na jedną kartę idzie RAW, a na drugą JPEG (można też na obie równolegle pchać RAW-y), co zwiększa bezpieczeństwo danych. Schody się robią, gdy chcemy skasować nieudane ujęcia – przeglądanie zdjęć w aparacie odbywa się z jednej karty (wybieramy z której) i kasujemy też z tej karty. Jeśli na CF mamy RAW-y, a na SD – JPEG-i, to kasując z SD usuwamy tylko JPEG-i. Chcąc skasować drugi plik tego samego zdjęcia, trzeba się w menu przełączyć na wyświetlanie z CF, znaleźć to samo ujęcie i je ponownie skasować.
Pewnie, to też jakieś zabezpieczenie przed przypadkowym skasowaniem, ale w praktyce to uniemożliwia całkowite usunięcie nieudanych ujęć jeszcze w terenie, bo przełączanie się między kartami i znajdowanie dubli jest nieco czasochłonne. Ja w każdym razie odpuściłem tropienie dubli przed powrotem do domu, natomiast po zgraniu zdjęć sprawdzam „osierocone” RAW-y – czyli takie, którym nie towarzyszą bliźniacze JPEG-i.
Poniżej wycinek z górnego zdjęcia, także w wersji 100/16000 ISO.
PS. Wcześniej o doświadczeniach z 7D Mark II pisałem tutaj:
https://www.ewaipiotr.pl/sprzet-fotograficzny/canon-7d-mark-ii-pierwszy-tysiac-klapniec-lustra-i-rozgryzanie-gps-a/