Fotowyprawa do Cinque Terre była pierwszą, na której Canon 7D Mark II zastąpił mi Canona 50D. Intensywny tydzień fotografowania nowym aparatem za mną, poniżej pierwsze, subiektywne wrażenia. Nie robiłem żadnych testów – po prostu fotografowałem tak, jak zawsze fotografuję.
Mój główny problem: nawyki. Z nawyku obchodziłem ograniczenia 50D, których w 7D II nie ma. W wizjerze jest wyświetlane mnóstwo informacji, m.in. tryb pracy migawki (przełączenie z pojedynczego na seryjny czy samowyzwalacz), balans bieli, tryb autofokusa (pojedynczy lub ciągły), priorytet przysłony czy tryb manualny – wszystko to można zmienić, nie odrywając oka od wizjera. Jest coraz lepiej – teraz sobie o tym przypominam od razu, gdy tylko oderwę oko od wizjera, żeby zmienić któryś z tych parametrów. 🙂
Przyciski i pokrętła – rewelacja. Tutaj, dla odmiany, przyzwyczaiłem się błyskawicznie, także do nowych manipulatorów, jak dźwigienka do zmiany obszaru AF (punktowy, grupy, strefy) i przełącznik do filmowania. Wreszcie filmowanie można zacząć natychmiast, bez kręcenia kółkiem zmiany trybów. Co więcej, filmowanie można zacząć w tym samym trybie, w którym właśnie fotografowaliśmy, z tymi samymi ustawieniami (choć jeśli czas naświetlania jest zbyt długi dla filmowania, aparat automatycznie podnosi ISO).
Zakres programowania przycisków – krok do przodu. Pod przycisk * przypisałem sobie AE Hold (czyli zmierz i trzymaj pomiar światła dopóki nie wcisnę tego przycisku ponownie) – bardzo wygodne przy panoramach. Pod przyciskiem podglądu głębi ostrości mam przełączenie z One Shot na AI Servo – czyli dopóki trzymam wciśnięty przycisk podglądu głębi ostrości, mam autofokus ciągły (nawet gdy miałem ustawiony autofokus pojedynczy). Bardzo wygodne, gdy nagle coś się dzieje, co wymaga dobiegaczki. Niemniej nadal wybiera się z kilku możliwych funkcji – nie rozumiem, dlaczego nie mogę wybrać spośród wszystkich funkcji aparatu. Trochę pomagają trzy tryby C – w pełni programowalne – można ustawić pod każdym z nich absolutnie dowolną konfigurację trybów i ustawień, aby później jednym obrotem kółka zmienić kilka czy kilkanaście ustawień jednocześnie.
GPS – fajnie, że jest i działa. Niemniej to jest jeden z powodów, dla których brakuje mi pełnej programowalności przycisków. Włączony GPS w trybie rejestrowania trasy działa także przy uśpionym aparacie, a nawet przy wyłączonym. Ok, to ma sens – jeśli podróżujemy, to niekoniecznie cały czas robimy zdjęcia. Ale jeśli idę spać, to niekoniecznie potrzebuję, żeby aparat cały czas zapisywał swoją pozycję i zużywał baterię. Jeśli mam włączony GPS i chcę go wyłączyć, nie wystarczy, że wyłączę aparat – muszę wejść w menu, przejść do ustawień GPS-a i tam go wyłączyć.
Oprócz geotagowania zdjęć GPS w 7D II może też rejestrować ścieżkę. Ścieżka jest zapisywana nie na karcie pamięci, tylko w wewnętrznej pamięci aparatu. Wydłubać ją można stamtąd za pomocą kabelka podłączonego do komputera (bardziej uciążliwe) lub z poziomu menu, przenosząc te dane na kartę pamięci: menu → druga karta sekcja Narzędzia → pozycja Nastawy GPS/kompasu cyfrowego i Nastawy, ale… ta pozycja jest nieaktywna, gdy GPS pozostaje wyłączony. Trzeba więc włączyć GPS, przejść do ostatniej pozycji Rejestrator GPS i wybrać tutaj Prześlij dane rej. na kartę. I w ten sposób uzyskujemy plik lub pliki z rozszerzeniem .LOG, które trzeba przekonwertować na coś, co da się wyświetlić na mapie, czyli albo GPX (dla GeoSettera), albo KMZ (dla Google Earth). Konwersji można dokonać np. korzystając ze strony http://www.gpsvisualizer.com/convert_input, jako Output format wybierając GPX lub KMZ. Niezależnie od ścieżki, zdjęcia wykonane w czasie, gdy GPS był włączony, są od razu geotagowane, więc całe te operacje nie są konieczne, jeśli chcemy tylko zobaczyć, skąd pochodzi dane ujęcie.
Mimo pewnej uciążliwości przy korzystaniu, fajnie, że GPS jest. Do tego połączony jest z kompasem, więc na geotagowanych zdjęciach jest zaznaczona nie tylko pozycja aparatu, ale też w którą stronę skierowany był obiektyw. Oczywiście, jak to przy GPS-ach, precyzja pomiaru jest umiarkowana – naprawdę nie zbaczaliśmy z mostu w Weronie do Adygi…
O jakości obrazu innym razem, ale jest dobrze – oba zdjęcia tutaj to ISO 1600 – i wygląda to dużo lepiej niż ISO 1600 na 50D czy 60D. Wszystkie zdjęcia przy tym wpisie i mniej więcej połowa w galerii Cinque Terre i północna Toskania z 7D Mark II. Innym razem też o autofokusie, bo to dłuuuugi temat. Canon przygotował 50-stronicowy PDF tylko o konfiguracji autofokusa w 7D Mark II – i nie jest to wcale bicie piany.
Znudzonych sprzętem zapraszam do nowej galerii w portfolio – tym razem nieco kadrów z opactwa cystersów w Lubiążu.