Firma, która wymyśliła bezlusterkowce, właśnie żegna się z fotografią. Olympus pozbywa się swojego działu fotograficznego. Czy to koniec systemu m4/3? I czy bardzo się tym przejmować?
Olympus chce się pozbyć działu produkującego aparaty
Wbrew różnym doniesieniom, jeszcze nic nie jest przesądzone. Rozmowy między Olympusem a firmą Japan Industrial Partners trwają, mają się zakończyć we wrześniu, a cały proces przekazania działu produkującego aparaty i obiektywy m4/3 ma zostać sfinalizowany do końca roku. Nie ma jednak co liczyć, że jeśli firmy się nie dogadają, to wszystko rozejdzie się po kościach i system bezlusterkowy Olympusa pozostanie w grze. W ciągu ostatnich 10 lat Olympus tylko w jednym roku nie tracił na aparatach, a w 2019 stracił mniej więcej tyle, ile warta jest cała firma Japan Industrial Partners. Olympus ma dziesiątki milionów powodów rocznie, by pozbyć się działu fotograficznego. Musi tylko przekonać Japan Industrial Partners, aby go sobie wziął.
Japan Industrial Partners nie zbawi systemu m4/3
Dział fotograficzny Olympusa ma przejąć niewielka firma składająca się głównie z księgowych, która specjalizuje się w stawianiu upadłych biznesów na nogi przez obcięcie i sprzedanie wszystkiego, co nie przynosi zysku. To nie jest powtórka z sytuacji, gdy Sony przejęło dział fotograficzny Minolty. Japan Industrial Partners nie ma ani zasobów finansowych, ani potencjału technologicznego czy produkcyjnego, żeby tchnąć nowe życie w przegrywający na rynku system. Nie ma też ani takich ambicji, ani doświadczenia. Owszem, Japan Industrial Partners kupiło kiedyś dział notebooków od Sony i nadal produkuje serię Vaio – w postaci dwóch modeli o identycznej specyfikacji, a różniących się tylko wielkością ekranu. Tyle zostało z Vaio. To i tak więcej niż z telefonów komórkowych Olympusa, które też kiedyś przejęło Japan Industrial Partners.
Najbardziej prawdopodobne jest, że nowy właściciel zrobi z olympusowego m4/3 takie Vaio – okroi do 2 najpopularniejszych korpusów i 4 obiektywów, które będzie sprzedawał na tych rynkach, gdzie wcześniej Olympusowi najlepiej szło (czyli np. w Japonii).
Kolejny martwy system
I tak, i nie. Owszem, lista systemów fotograficznych, które padły już w czasach cyfrowych robi się całkiem długa. Ani jednak Nikon 1, ani Samsung NX (o Pentaxie Q, Pentaxie K, Sigmie SA i kilku innych nie wspominając) nie miały takiej popularności, jak m4/3. Tym razem z rywalizacji wypada poważny gracz, który do fotografii wprowadził sporo innowacji i zdobył pokaźne grono fanów. To zła wiadomość dla wszystkich miłośników fotografii, bo mniejsza konkurencja wśród producentów to zawsze gorsze warunki dla konsumentów.
Czy ktoś schyli się po dziedzictwo Olympusa? Obawiam się, że nie ma na to co liczyć. Gdyby były takie szanse, to koncern nie rozmawiałby z Japan Industrial Partners, tylko z poważniejszą firmą. Znaczące jest, że działu fotograficznego nie przejmuje Panasonic, który raczej angażuje siły i środki w swój nowy system pełnoklatkowy. Pewnie będą powstawały jeszcze konstrukcje z bagnetem m4/3, ale tworzone pod kątem wideo przez niszowych producentów.
Dla fotografujących m4/3
Co ma zrobić osoba z arsenałem aparatów i obiektywów systemu m4/3? Nie panikować – jeśli aparat działa, to nadal będzie można robić zdjęcia nie gorsze niż wczoraj. Jeśli przestanie działać, to też nie ma problemu, bo przez 2 lata producent musi zapewnić serwis posprzedażowy (wymóg prawny UE). Raczej nie inwestować w nowy sprzęt (chyba że naprawdę potrzebny i do tego dostępny po okazyjnej cenie), ale też nie próbować szybko wszystkiego wyprzedać. Prędzej czy później zmiana systemu będzie koniecznością, ale nie ma co się do tego spieszyć. Generalnie rady sprzed 5 lat dla fotografów osieroconych przez Samsunga nadal są aktualne także dla fotografujących aparatami m4/3.
Ilustracje stanowią różne cmentarze – u góry grobowce inkaskie, niżej wesoły cmentarz w Rumunii, na dole kirkut w Świętokrzyskim.