Oprogramowanie pudełkowe czy chmurowe? Płacić raz a więcej czy mało, ale co miesiąc? Adobe CC czy nie? Przygody kilku fotografów rzucają nowe światło na stare dylematy.
Oprogramowanie jako usługa
Wygodniej jest pożyczyć coś, co potrzebujemy okazyjnie, zamiast kupować. Jeśli jednak okazyjnie zmienia się w regularnie, pożyczanie niekoniecznie jest dobrym pomysłem. A pożyczane oprogramowanie może się okazać pułapką.
Oprogramowanie jako usługa (SaaS – Software as a Service) to właśnie takie pożyczanie. Możemy korzystać, dopóki płacimy. Albo też – dopóki właściciel oprogramowania nie zmieni warunków gry. Albo – dopóki nie wycofa z oferty programu, z którego korzystamy. Co się wówczas dzieje? Niektórzy sprawdzili.
Panono i oprogramowanie do składania panoram kulistych
Panono to kulka, w której umieszczono 36 kamer. Służy ona do robienia panoram sferycznych – równocześnie może zarejestrować wszystkie obrazy potrzebne do późniejszego złożenia. Przykładowe panoramy z Panono można obejrzeć tutaj. Z ceną 2150 euro nie jest to tania zabawka, ale podobno daje najwyższą rozdzielczość zdjęć spośród wszystkich takich automatycznych urządzeń. Jak się jednak okazuje, użytkownicy kulki muszą znowu płacić Panono.
Zdjęć z Panono nie da się złożyć normalnymi programami do składania panoram. Kamery są zamontowane na ściankach kuli, więc zdjęcia mają solidny błąd paralaksy, z którym nie radzą sobie nawet dobre programy do składania panoram. Co więcej, kupując Panono nie dostaje się firmowego oprogramowania, nie można go także kupić. Można jedynie skorzystać z serwera producenta, gdzie wszystkie wykonane zdjęcia są automatyczne ładowane i automatycznie składane. Przez kilka lat przechowywanie i składanie panoram na stronie producenta urządzenia było darmowe. Teraz darmowe być przestało i użytkownicy muszą płacić ok. jednego dolara od złożonej panoramy. Albo… Nie ma żadnego „albo”, bo nie ma alternatywnego oprogramowania do Panono, nie ma też możliwości jednorazowego zakupu specjalnego programu do składania, bo taki nie istnieje (mimo zapewnień Panono, składanych kilka lat temu, że taki program powstanie). Wybór: płacić dolara od panoramy albo mieć przycisk do papieru za dwa tysiące euro nie jest najgorszy. Jeśli producent kiedyś ogłosi bankructwo albo po prostu zmieni branżę, to zielony przycisk do papieru za 2000 euro nie będzie miał alternatywy.
Nie mamy pańskiego Facebooka i co nam pan zrobi?
Nieprzyjemną przygodę ma za sobą twórca mocno nietypowych zdjęć rodzinnych występujący pod pseudonimem John Wilhelm is a photoholic. Jego profil na Facebooku, na którym prezentował zarówno gotowe prace, jak i kulisy ich powstania, został przejęty przez azjatyckich cyberchuliganów. Utrata dostępu do profilu nie byłaby dramatem, gdyby Facebook oferował procedury odzyskania swojego dorobku albo przynajmniej pozwalał na kontakt z konsultantami, którym można by problem przedstawić. Ale nie oferuje i nie pozwala – straciłeś konto, to pisz na Berdyczów. Prace John Wilhelm is a photoholic można zobaczyć w serwisie 500px. A my mamy przypomnienie, że na Facebooku, Instagramie i innych takich platformach jesteśmy gośćmi, których można wywalić za drzwi bez słowa wyjaśnienia. Chcesz mieć swoje miejsce w Sieci – to postaw własną stronę na własnej domenie.
Kto się boi CC?
Czy korzystanie z oprogramowania Adobe oferowanego w subskrypcji Creative Cloud niesie podobne zagrożenia? I tak, i nie. Z pewnością płacących klientów Adobe nie będzie olewało tak, jak użytkowników darmowego Facebooka traktuje ten ostatni. Używając Photoshopa nie jesteśmy w sytuacji klientów Panono. Nawet gdyby Photoshop jutro zniknął, to zaawansowaną edycję zdjęć, z użyciem warstw i masek, nadal będzie można robić za pomocą Affinity Photo, GIMP-a, PaintShop Pro Corela (który ostatnio dorobił się inteligentnego wypełniania) czy co bardziej zaawansowanych programów do edycji RAW-ów (jak Capture One).
Inaczej jednak warto patrzeć na Lightrooma, zwłaszcza wersję Classic, który w intencji Adobe ma być stopniowo zastąpiony przez Lightrooma chmurowego. Co wówczas stanie się ze starannie budowanymi kolekcjami i słowami kluczowymi? Nie postawiłbym też złamanego grosza na długowieczność adobowego formatu DNG, który miał być powszechnym standardem, a obecnie służy do obchodzenia konieczności kupowania nowej wersji Lightrooma. Trudno uwierzyć, że Adobe nie zdaje sobie z tego sprawy. Pytanie raczej – jak długo jeszcze będą łowić fotografów konwertujących swoje zdjęcia do DNG, zanim wybiorą sieć i przeniosą wszystkich do CC?
PS. Serdecznie dziękujemy za wyrazy wsparcia, jakie dostaliśmy z okazji Fotowypraw Fotezji.
PPS. Zdjęcia powyżej nie mają związku z SaaS, natomiast mają pewien związek z fotowyprawą, którą ogłosimy w najbliższy czwartek. 🙂