Pod poprzednim wpisem rozgorzała dyskusja o wybieraniu zdjęć i tragizmie wynikającym z faktu, że same się wybrać nie chcą. W związku z tym uznałam, że warto pociągnąć temat i napisać, jak my wybieramy zdjęcia.
Przede wszystkim, nie wszystkie naraz – to za dużo decyzji do podjęcia, a że nie mamy codziennie dwudziestu pięciu tysięcy obrazków do przejrzenia, więc nie musimy się z tym aż tak sprężać. Na szczęście. Wybieramy po trochu. Najpierw przede wszystkim warto sobie trochę odczekać po wyjeździe, żeby emocje się uleżały: gdy nie pamięta się już dokładnie zdarzeń, lepiej widzi się zdjęcia takie, jak rzeczywiście są, a nie takie, które mieliśmy zamiar zrobić. Potem przeglądamy folder i zaznaczamy sobie to, co wpadło w oko. FastStone ma takie specjalne różowe kwadraciki do zaznaczania, bardzo praktyczne. Założenie jest takie, że nie musimy wybrać wszystkich dobrych zdjęć. Wystarczy wyłowić najciekawsze. Ile ich będzie? To się okaże po pewnym czasie, gdy już folder wyprawowy zostanie kilkakrotnie przerzucony. Gdy nie znajdujemy już nic ciekawego, co by nie było zaznaczone, to znaczy że selekcja została wykonana. Proste? Na pewno prostsze niż przymus wybrania wszystkich najlepszych zdjęć wyprawy w jeden wieczór. I nie tak deprymujące. Wybieranie nie musi, a nawet nie powinno odbyć się w całości jednego dnia. Przeglądać należy po kawałku, a gdy się zmęczymy podejmowaniem decyzji, można sobie odpuścić i wrócić do tego kiedy indziej. Na luzie, bez zmęczenia i irytacji, że „tyle tego jeszcze”.
Trochę inna sprawa jest wtedy, gdy mamy konkretne potrzeby zdjęciowe, czyli potrzebujemy do artykułu określonej liczby zdjęć o takich to a takich cechach (np. trzy pionowe, reszta poziome, zróżnicowane tematycznie, zrobione przy pochmurnej pogodzie). Wtedy siada się i wybiera, aż będą – i dobrze, jeśli można wybierać z już zaznaczonych, bo tak jest łatwiej. W małej skali mamy zresztą to zadanie co chwila, bo gdy robimy wpis, trzeba znaleźć do niego ilustrację albo dwie. Na fotowyprawach również wybieramy codziennie 1-3 zdjęcia do wpisu; niekoniecznie najlepsze, ale dobrze pokazujące odwiedzane miejsca. Gdy więc pod koniec każdego wyjazdu prosimy o wybranie trzech swoich zdjęć do dyskusji, to nie jest jakieś wydumane wymaganie – sami to robimy co chwila.
Na zdjęciu u góry pejzaż z islandzkiego interioru, z meandrami rzeki lodowcowej na pierwszym planie.