Lightroom jest powolny. Czeka się na import, eksport, zadziałanie niektórych narzędzi. Im więcej zdjęć w bazie Lightrooma, tym jest wolniejszy. To żadne zaskoczenie – użytkownicy wiedzą to od bardzo, bardzo dawna. Nawet Adobe się o tym ostatnio dowiedziało. Dowiedziało się i postanowiło coś z tym fantem zrobić, jak doniósł PetaPixel trzy tygodnie temu. „Poprawa wydajności jest naszym aktualnym priorytetem”, tak powiedział o Lightroomie niejaki Adobe Photo Product Manager, czyli zarządzający produktami dla fotografów w Adobe.
Przychodzi biedny Icek do rabina i mówi: „Rabi, ja już nie mogę. Żona, teściowie, dwie ciotki, pięcioro dzieci, a tylko jedna izba w domu. Co ja mam zrobić?” Na to rabin: „Icek, potrzebujesz kozy. Kup kozę i trzymaj ją w domu”. I Icek poszedł kupić kozę.
Teraz już wiemy, w jaki sposób spece z Adobe zamierzają osiągnąć stan, w którym Lightroom zostanie przez użytkowników uznany za program szybki. Powstaje nowy program, Nimbus, który ostatnio wyciekł na chwilę do części użytkowników Creative Cloud (pozostaje otwartym pytanie, czy wyciek był naprawdę przypadkowy, czy jednak trochę celowy, żeby narobić szumu). Nimbus to program w całości istniejący i działający w chmurze, tam też przechowujący zdjęcia i efekty ich wywołania. Fotografujemy, przerzucamy RAW-y do chmury, edytujemy bezstratnie softem, którego ani linijka kodu nie postanie na naszym komputerze, a efekty możemy podziwiać (lub edytować dalej) na dowolnym urządzeniu, byle tylko się do tej chmury zalogowało. Miodzio.
Jeśli komuś się wydaje, że Lightroomowy import za długo trwa, niech spróbuje importu do chmury, zaraz zmieni zdanie. Na efekty siódmego stempla klonowania trzeba sekundę poczekać? A co powiecie na „Przekroczono czas oczekiwania, spróbuj później”? Spece z Adobe znaleźli sposób, żeby przekonać każdego o wystarczającej szybkości Lightrooma. Jeszcze będziemy do niej wzdychać.
Po miesiącu Icek wraca do rabina. „Rabi, ja już tego naprawdę nie wytrzymam. Tyle nas w tej jednej izbie, a teraz jeszcze ta koza, jak żyć?” Na to rabin: „Icek, sprzedaj kozę”. Po tygodniu rabin poszedł odwiedzić Icka i pyta, jak mu się teraz żyje. „Och rabi, taki jestem szczęśliwy, ile my teraz mamy miejsca w domu!”
Przepraszam za opowiadanie starych dowcipów. Na zdjęciu ponownie islandzki Vestrahorn, złożony z trzech RAW-ów po około 23MB każdy. Cieszę się, że nie robiłam tego w chmurze.
PS. Zwolniło się jedno miejsce na fotowyprawę w Dolomity i do Wenecji – zapraszamy, wskazane szybkie podejmowanie decyzji! 🙂