Wspomóż koncern, bank, urząd swoim zdjęciem. Za darmo, bo przecież to dla Ciebie zaszczyt, reklama, a poza tym akurat na zdjęcia nie przewidziano pozycji w budżecie na ten rok. Zresztą – przecież to zdjęcie jest w internecie, czyli właściwie za darmo dla każdego. No i najnowsza wersja (pozdrowienia dla Ka_tuli) – ponoć obowiązuje niejaka „kultura Web 2.0”, więc wszystko znalezione w Sieci można brać i używać do woli i dowolnego celu, byle poprawnie podpisać autorem i unikać obraźliwego kontekstu.
Znacie to wszystko? Próby wyłudzenia od fotografów zdjęć do celów komercyjnych to jakaś plaga. Nie bardzo wierzę, że to wszystko w nieświadomości prawa. Zresztą, nieświadomość nie chroni przed konsekwencjami (choć wpływa na wymiar kary, więc może rzeczywiście lepiej udawać, że się naprawdę wierzy, że w „kulturze Web 2.0 wszystko dozwolone”). To zresztą kwestia dla Darka, choć w razie natrafienia na taką sytuację, najlepiej zerkać do niego od razu na ten wpis.
Jestem przekonany, że zdecydowana większość takich przypadków to zamierzona bezczelność. Po co płacić fotografowi czy choćby tylko kupić coś ze sztoków, jak można spróbować wyłudzić? Podejrzewam, że metoda jest tak popularna, bo skuteczna. Gdyby to częściej kończyło się awanturą niż sukcesem, to pewnie chętnych do darmowych zdjęć byłoby mniej. A gdy kierując się „kulturą Web 2.0” (termin „kultura” w tym kontekście jest szczególnie ironiczny) fotografie próbuje wyłudzić bank czy inna instytucja bez wątpienia dysponująca pieniędzmi, to nóż się w kieszeni otwiera, a numer do adwokata sam się wykręca.
Czasem jednak trafiają się prośby o udostępnienie zdjęcia do jakiegoś szlachetnego celu, akcji charytatywnej, promocji ekologii, działań na rzecz społeczności lokalnej i innych w zasadzie fajnych i pożytecznych rzeczy, które chyba warto wspomóc, tylko… no, żeby później nie mieć kaca moralnego, że się było jedynym frajerem, który tu naprawdę wystąpił za darmo, podczas gdy reszta uczestników akcji dostała kasę. Charlie Borland z serwisu Pro Nature Photographer znalazł tutaj wyśmienitą odpowiedź na wszelkie prośby o darmowe zdjęcia mające wspierać jakieś słuszne działania. Oferuje on, że chętnie udostępni swoją fotografię, jeśli dostanie pisemne oświadczenie, że wszyscy pozostali uczestnicy projektu (agencja reklamowa, drukarnia, agencja DTP, menadżer projektu itp. itd.) – również nie dostaną za udział w projekcie ani grosza. Jeśli ktoś na tym zarabia – to powinni wszyscy. Jeśli za darmo – to też wszyscy.
Mnie się takie podejście podoba, a Wam?