Taaaaki fryz!

Życie dopisało dalszy ciąg do wpisu „Taaaaki efekt”. Nie tylko nie występują w przyrodzie świtańcowe barwy krajobrazów, ale nie istnieją też puszyste, błyszczące włosy. Tak przynajmniej uważała osoba, która zaskarżyła do Komisji Etyki Reklamy plakaty reklamujące farbę do włosów. Skarga dotyczyła rzekomo sztucznie dodanej objętości i połysku włosów. Od razu mówię, że po rozpatrzeniu została oddalona.

Smaczków w sprawie jest kilka. Pierwszy to ten, że ktokolwiek w dzisiejszych czasach mógłby przypuszczać, że na billboardzie pojawi się kobieta „au naturel”. Mieć pretensje o retusz portretu reklamowego? To prawie jak oczekiwać, że aktorzy u Szekspira będą umierać naprawdę. Pamiętam nie tak dawną reklamę nożyków do golenia, na której model został tak wygładzony, że wyglądał jak transwestyta.

Drugi smaczek jest jeszcze lepszy: Portret był retuszowany – jakżeby inaczej. Tylko że… ten retusz nie dotyczył akurat włosów. Komisja ustaliła, że edytowano zęby, oczy, czyli to co zwykle, plus odbyło się normalne dopasowanie jasności i koloru. Skarga dotyczyła więc wcale nie tego, co faktycznie zostało zmienione.

Jest jeszcze trzecia rzecz: przedstawiciel producenta reklamowanej farby został przecież wywołany do tablicy, żeby się wytłumaczyć. No i wytłumaczył: że wykonano parę podstawowych czynności retuszerskich, takich jak modyfikacja koloru sukienki, usunięcie paru przypadkowych kosmyków z czoła (usunięcie, nie dodanie!) oraz, uwaga: redukcja efektu czerwonych oczu. To ostatnie mocno mnie rozbawiło. Profesjonalny sprzęt oświetleniowy (warto obejrzeć film z sesji), światło ewidentnie boczne, i czerwone oczy? Wolne żarty.

Podsumujmy. Laik w postaci przedstawiciela firmy kosmetycznej jest głęboko przekonany, że nie da się zrobić zdjęcia bez czerwonych oczu, więc jeśli ich nie ma, to musiały zostać wyretuszowane. Inny laik, mianowicie ten składający skargę, uważa, że nie da się oświetlić włosów tak, żeby błyszczały ani rozwiać ich tak, żeby były puszyste i fruwały. Za to bielutkie oczy i zęby są ok i nie wyglądają nienaturalnie. Jak tu być po prostu dobrym fotografem, skoro każdy węszy jakieś podstępy… i w dodatku wcale nie tam, gdzie one naprawdę są? Dożyliśmy strasznych czasów: nikt już nie wierzy ani w urodę kobiet, ani w umiejętności fotografów.

Na koniec zagadka: Na zdjęciu u góry została wyretuszowana jedna, jedyna rzecz. Ktoś zgadnie, co to było?

  1. To wcale nie jest takie śmieszne. Niedawno obrobiłem kilka zdjęć z wakacji. Jedno zdjęcie przedstawiało wnuczkę na tle nieba. Dziecko skakało na takiej wielkiej, wielgaśnej dmuchanej poduszce. Miałem kilka prawie identycznych ujęć. Prawie czyni różnicę i zdarzyło się tak, że najlepsze ujęcie było skiepszczone przez inne dziecko, które gdzieś z boku weszło mi w kadr. Przekleiłem więc kawałek nieba z innego ujęcia. Powiedziałem o tym osobie oglądającej zdjęcie, a ona niby żartem, ale chyba nie do końca, oznajmiła mi, że teraz nie wolno wierzyć fotografom 😉
    Do czego zmierzam? Ludzie po prostu tracą wiarę. Kiedyś usunięcie ze zdjęcia jakiegoś niepotrzebnego fragmentu, było możliwe, ale nie takie łatwe jak teraz. Jak się oddaje zdjęcia do labu, takie „prosto z aparatu”, to też otrzyma się wszystko co zostało przez aparat zarejestrowane. Jak ktoś sam przygotowuje zdjęcia do druku, to zaczyna być problem. Niektórzy zastanawiają się: co on w danym zdjęciu nakłamał? 😉

    1. „teraz nie wolno wierzyć fotografom”

      Ciekawe, że nikt się nawet nie zastanawia, czy można wierzyć np. malarzom.

      1. Owszem, nikt się nie zastanawia, ale są pewne różnice. Malowanie jest nie jest jednak tak popularne jak robienie zdjęć. Zdjęcia robi prawie każdy, a że jakość tych zdjęć, jest bardzo różna, więc to może jakaś reakcja obronna. „Moje zdjęcia nie wyglądają tak dobrze, bo ja nie oszukuję” 🙂

        1. Teza o reakcji obronnej wydaje mi się całkiem prawdopodobna. Bardziej pozytywna byłaby jednak reakcja typu: ja też chcę się tak nauczyć. Cóż, krzyczeć o oszustwie jest łatwiej niż się uczyć.

  2. Nie zgadliście. Co mnie zresztą nie dziwi – pytanie było trochę złośliwe, nikt nie miał szans zgadnąć, że w tym grzebieniu brakowało paru zębów…

    1. Haha, a chodził mi po głowie grzebień 🙂 Tylko ostatecznie powiedziałem sobie „po co ktoś miałby retuszować grzebień” :]

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *