Weźmy się za kolejny wakacyjny koszmarek: rodzina lub znajomi na tle. Na tle tego i tamtego, zawsze na pierwszym planie, zawsze bez sensu i bez związku, upozowani sztywno, nawet jeśli starają się być wakacyjnie zrelaksowani. Koszmaru dopełnia użycie wbudowanej lampy błyskowej – teraz mamy zupełnie manekiny na tle fototapety – kolory tła i manekinów się nie zgadzają, właściwie nawet jako dowód pobytu to jest kiepskie, bo wygląda na pośpieszny fotomontaż.
Ja wiem, że rodzinę na wakacjach trzeba fotografować, że nie ma czasu na ustawienie zdalnego flesza (jeśli ktoś w ogóle zabrał zewnętrzną lampę błyskową) ani na równoważenie barwy błysku filtrami barwnymi. Ale może przestać ustawiać manekiny na tle fototapety? Co to mówi o miejscu i o samych wakacjach? O tym, jak się bawiliście? O emocjach, doświadczeniach, przeżyciach? Jako dowód pobytu lepiej sprawdzi się rachunek z biura podróży…
Co proponuję? Fotografować rodzinę po reportersku, bez pozowania. Za to wówczas, gdy naprawdę się dobrze bawią, zwiedzają, wypoczywają. Gdy coś robi na nich wrażenie, wywołuje emocje. Tak, to jest trudne i mało wakacyjne. Właściwie to ciężka harówa dla fotografa, który zamiast się bawić z innymi, w najlepszym momencie zabawy musi być w dobrym punkcie do złapania chwili w kadr. Zamiast samemu dać się ponosić wakacyjnym emocjom i doznaniom, musi je przewidywać i zaczajać się na nie z aparatem.
Jestem wredny i proponuję zepsucie sobie wakacji przez mordowanie się w roli fotoreportera. Mogę tylko życzyć, aby kogoś taka rola bawiła bardziej niż wylegiwanie się na plaży.
Powyżej Ewa staje się właścicielką dysku z Festos w poręcznej wersji do powieszenia na szyi. Krótka, preferowana przez Ewę wersja powyższych przydługich wywodów: żonę należy fotografować podczas zakupów w sklepie jubilerskim.
Wpis przyspieszony z dedykacją dla Ka_tuli.