Na kolejnych fotowyprawach do Toskanii jesteśmy pytani, czy nam się nie nudzi kolejny pobyt w Toskanii i czy w ogóle jeszcze robimy jakieś zdjęcia. No więc: nie nudzimy się i nadal robimy zdjęcia, nawet całkiem sporo. Toskania jest piękna nawet oglądana regularnie dwa razy do roku. Owszem, nie ma już tego pierwszego wrażenia, które jest najbardziej emocjonalne. Ale totalny zachwyt niekoniecznie pomaga w fotografowaniu: gdy podoba się wszystko (jedzenie i pyszną kawę wliczając), trudniej zbudować kompozycje, które się obronią także bez smaku pizzy zjadanej na schodach katedry w San Gimignano czy kawy w Pitigliano. Każda kolejna sesja fotograficzna w tym samym miejscu jest inna niż poprzednie: najpierw się robi najbardziej oczywiste kadry, później jest czas i odrobina dystansu, aby sobie poszukać nieco innych obrazów. Toskania może się nie zmienia, ale z pewnością zmienia się nasze spojrzenie.
Fajnie się wraca do znanej architektury (Biblioteka Piccolominich w katedrze w Sienie poniżej), ale w przypadku pejzaży to nie są powroty. Każda poranna czy wieczorna sesja to inne światło, czyli inne możliwości – nawet jeśli w tych samych miejscach stawialiśmy już statywy kilkukrotnie. O ile w miasteczkach przy piątej i szóstej fotowyprawie fotografowaliśmy faktycznie niedużo (co nie znaczy jednak, że nie robiliśmy zdjęć wcale!), to z porannych i wieczornych plenerów nadal przywozimy sporo zdobyczy. Nie bez wpływu jest też fakt, że plenery wymieniamy: z dobrych na jeszcze lepsze. Oba zdjęcia pejzażowe z miejscówki, na której po raz pierwszy byliśmy przy tegorocznej jesiennej fotowyprawie. Owszem, ten wiosenny krajobraz został zrobiony parę dni temu – jak widać, toskańską wiosnę można mieć nawet jesienią. Miejscówka jest bardzo fajna, więc z pewnością będzie w programie obu przyszłorocznych Toskanii – zarówno wiosennej, jak i jesiennej, na które można się już zapisywać w Horyzontach. My już się cieszymy na fotografowanie na siódmej i ósmej toskańskiej fotowyprawie. Serio, serio.