Powrót z Trójmiasta

Wróciliśmy! 8 godzin w pociągu w jedną stronę i tyle samo w drugą. Trochę kilometrów po Trójmieście, środkowonocne wstawanie na plener, wracanie po zmroku. Przeżyliśmy tylko dzięki AC, który był naszym cicerone i duchem opiekuńczym, ratując nam życie (mnie całkiem dosłownie). Bez niego nie powstałaby co najmniej połowa przywiezionych zdjęć, w tym to powyżej. AC zamówił nam też świetną pogodę na poranny plener. Dzięki, Andrzeju!

I jeszcze cytat z kultowego, pierwszego numeru DC:

„Jeśli chcecie robić profesjonalne krajobrazy, potrzebujecie odpowiedniego sprzętu i pozytywnego nastawienia” (s.67)

O kwestii światła, które wydaje mi się dość istotne przy fotografowaniu pejzaży – ani słowa. Czymkolwiek jest „robienie profesjonalnych krajobrazów”.

  1. E, nadużywasz słowa „kultowy”. Obśmiał je dostatecznie __Marek__ na DFV. Opowiedz lepiej jak Andrzej życie Ci ratował 🙂

    1. Definicja słowa „kultowy” jest prosta – jeśli ja mówię, że jest kultowy, to jest 😉
      W Gdyni dopadło mnie coś, co wyglądało jak zatrucie, a co chyba było jednak jakąś grypą żołądkową. Andrzej uratował przed odwodnieniem częstując ogromną ilością herbaty i pożyczając termos, a także przed wycieńczeniem – bo pożyczył też małą torbę na aparat, a pod moim plecakiem Kata HB-207 daleko bym się nie uwlókł.

  2. Ja tam Piotrze myślę, że prostu za dużo morskiej bryzy naraz zaszkodziło 😉 A serio już, to takie wypadki się zdarzają, może jakieś zestawienie produktów w menu zaszkodziło. Ja również dziekuję za wizytę i wspólne fotografowanie. Po wieloletnim samotnym porannym wstawania na wschody (nie tak znowu często 🙂 bardzo miło wspólnie się wybrać na wschód słońca i czekać w skupieniu na pierwsze promienie słońca. Jeszcze raz dziękuję Ewie, Ani (za ładne pozowanie 😉 i Tobie Piotrze za wizytę.

    1. Hm, o świetle to ja znalazłem jedno zdanie. Cała reszta jest o daremnej walce z kontrastem, którą autorzy toczą z powodu wybrania niewłaściwej pory i kiepskiego światła. Zdjęcia finalne (s. 68) nie wyglądają jakoś lepiej niż te początkowe tej pani (s. 65) – mimo użycia filtra ND (niezależnie od tego, czy w tym momencie im chodziło o szary czy połówkowy szary, bo to też jest płynne 🙂 )
      Przykład „właściwego” zastosowania filtra, który ratuje rzekomo sytuację, jest – delikatnie mówiąc – zmanipulowany. Te dwa małe obrazki na s. 66 zostały wykonane przy innym świetle. Na lewym, niby bez filtra, widać kłęby mgły i to one rozmywają grzbiet wzgórza, natomiast prawe zostało wykonane przy niskim słońcu, co widać po długich cieniach – a mgły żadnej tam nie było. I filtra też nie.
      Owszem, Angole potrafią robić zdjęcia. Niektóre Angole. Problem się robi wówczas, gdy zupełnie inne Angole próbują opisać, jak to zdjęcie zostało zrobione. I później masz takie kwiatki, jak na s. 32, gdzie jest fajne zdjęcie Guya Edwardesa zrobione po zachodzie słońca i komentarz redakcyjny, zaczynający się od: „Chcielibyście zrobić ciekawe zdjęcia chmur w środku dnia?”…

      1. Oj czepiamy się słowek…bardziej Ciebie razi chyba to ze ktoś smiał wejść na nasz rynek,a to uczynił DC i chyba przy jednoczesnej nieciekawej sytuacji w DFV powoduje takie docinki dla konkurencji 🙂 Troche to rozumiem,ale licze na wasz nowy projekt

        1. Nie, nie czepianie się słówek, tylko irytacja, gdy ktoś wciska pseudowiedzę. Przyjmuję pozytywne założenie, że autorzy z DC nie robią tego specjalnie, tylko tak im wychodzi. Mam ten sam stosunek do Scotta Kelby’ego, ale nie mam żadnych problemów z polecaniem książek fotograficznych, które są rzetelne i przydatne, niezależnie od tego, kto je wydał.
          A przy okazji – w DC warto przeczytać wywiad z Arcimowiczem. I moim zdaniem na tym poprzestać.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *