Portrety sprzętowe

W sierpniowym DFV przejechałem się po internetowym kulcie wielkiej dziury i głębi ostrości liczonej w mikrometrach, a także związanym z tym Jedynym Słusznym Przepisem na Portret (zwany dalej JSPnP) – czyli ostre dwie rzęsy (w porywach do trzech), a poza tym dużo, dużo rozmytego tła, najlepiej z jakimiś światełkami, żeby można było podyskutować bokeh. Do portretowania, które uprawiali Anne Lebovitz, Steve McCurry, Arnold Newman czy Yousuf Karsh ma się to nijak. Później mi przyszło do głowy, że może niesłusznie się czepiam, bo w JSPnP kryć się może pewna myśl.

Portret nie jest opowieścią o rozmytych światełkach, kolistym bokehu ani płytkiej głębi ostrości. Portret ma być o człowieku – mówić o modelu, a nie właściwościach optycznych sprzętu, którym model został sfotografowany. W zasadzie…

Bo opowiedzieć coś o człowieku za pomocą zdjęcia nie jest prosto. Zwłaszcza portrety środowiskowe wymagają od autora zaangażowania i zrozumienia modela. Zaangażowanie, zrozumienie… – to jest jeszcze bardziej pracochłonne niż dobre ustawienie świateł. A efekt starań i tak niekoniecznie będzie czytelny, zwłaszcza dla laików.

Ale jest prostsza droga do pokazania, że To Jest Zdjęcie Zrobione Przez Fachowca. Wystarczy zrobić zdjęcie, którego nie jest w stanie powtórzyć ciocia, koledzy z biura czy z podwórka (w zależności od wieku fotografa). Jakiego zdjęcia nie są w stanie zrobić? Ano właśnie takiego z ekstremalnie płytką głębią ostrości. Komórką, nawet iPhonem, się nie da. Kompaktami też nie bardzo. I to jest prosty sposób na pokazanie: to zdjęcie zrobił fachowiec dysponujący sprzętem, którego ani ciocia, ani koledzy nie mają. Z drogim sprzętem – a więc Fachowiec. W tej kolejności wnioskowania.

PS. Zdjęcie ilustrujące zrobione na f/11.

  1. No proszę, głos rozsądku w każdym domu. 🙂 Pamiętaj jednak Piotrze o jeszcze jednym: sugerowanie, że portreciście być może nie jest jednak potrzebna ta ultrajasna stałka za worek $$$ jest z punktu widzenia wielu osób bardzo niebezpieczne. Producent wszak MUSI sprzedać to z takim trudem opracowane i wyprodukowane szkiełko, a fotograf-zawodowiec MUSI mieć w asortymencie takie 85/1.2 żeby ćwiczyć muskuły i podziwiać bliki światła na ogromnej przedniej soczewce. 😉

    1. Ale ja uznaję kontrolę nad głębią ostrości jako użyteczne narzędzie fotograficzne, które czasem można wykorzystać w portretach. Czasem. Zwłaszcza gdy jest w tym sens. Mój opór budzi JSPnP ze względu na JS. Mam wrażenie, że to jest nawet trochę obraźliwe dla modela, jak zdjęcie powstaje po to, żeby widać było jakieś rozbłyski w tle.
      I rozumiem też neofitów, którzy przesiedli się z kompakta albo komórki i nagle mogą robić rzeczy, których kompaktem czy komórką nijak się nie dało. Entuzjazm jest zdrowy, ćwiczenie techniczne z użycia płytkiej głębi ostrości zawsze się przyda. Ale później wypadałoby dorosnąć i fotografując portret fotografować człowieka, a nie bokeh.

  2. Zgadzam się z autorem. Dodam jeszcze, może nie całkiem na temat, ale też i nie zupełnie off-topic, że fotograf-zawodowiec naświetla tylko punktowo i gardzi tymi, którzy używają pomiaru matrycowego. Nie ma znaczenia, że pomiar matrycowy w 90% przypadków się sprawdza, nieistotne jest to, że przecież można, używając pomiaru matrycowego, zmierzyć światło tuż obok, by w kadrze nie było lampy czy po prostu kontrastowych elementów, a następnie zablokować ten pomiar. Dla zawodowca nie istnieje przecież możliwość wprowadzenia korekty ekspozycji. On mierzy punktowo, bo tak robią prawdziwi fotografowie, a tłuszcza tego nie potrafi.

    Aha – takie osoby ignorują też istnienie obiektywów o świetle gorszym niż 2.8 (może raczej są ponad nie), również kompaktu nie tkną nawet palcem.

    Niech im ziemia lekką będzie.

    1. :))
      No i używa wyłącznie trybu manualnego, żadnych zoomów, a w ogóle to gardzi cyfrą i fotografuje analogiem. Który później oddaje do wywołania do Rossmana, gdzie mu go artystycznie porysują i pogną.

      1. hmm…. lubię i płytką głębię i tryb manualny 🙂 i oczywiście swoją jasna stałkę…. olaboga!

        ;D
        a tak serio to lubię tę stałkę nie ze względu na bokeh ale dlatego że potrafi tak fajnie wyodrębnić człowieka z tła 🙂

        1. Ale przecież wiesz, że rozmycie tła to nie jest wartość sama w sobie przy portretach, tylko sposób rozwiązania problemu nieatrakcyjnego tła 🙂

  3. 😀 😀 😀
    A ja właśnie od tygodnia fotografuję jasnym obiektywem portretowym 🙂
    Niestety często 1/8000 nie wystarczy i będę musiał dokupić filtr szary…
    Jestem na etapie Wczesnego Zachwytu Magiczną Plastyką i Płytką Głębią Ostrości (w skrócie WZMPiPGO).
    I wciąga mnie to coraz bardziej. Ciekawe, czy to uleczalne?

    1. Ćwiczenia techniczne zawsze są pożyteczne. A jak się już poćwiczy technikę, to warto wyleźć poza technikę i poszukać do niej sensu.

  4. A ja do portretów używam plastikowego obiektywu 50/1.8, który podczepiam do plastikowego Canona 1000d, wzbudzając tym paroksyzmy śmiechu mojej córki (ładnie wtedy wychodzi na zdjęciach 🙂 )

  5. Ja tam na portrecie z małą go się w ogóle nie znam. Jest tego masa tak z milion do jednego w stosunku do pomostów na długim czasie z NDx1000. Te zdjęcia są piękne i zachwycające. Nie mają jednak przeważnie nic więcej oprócz warstwy czysto estetycznej. Są ładne tylko.
    I tak jak w pomostach szukam precyzji, wyczekania światła, niesamowitych warunków pogodowych i znakomitej kompozycji by ten zgrany temat pokazać, i wcisnąć autorski kunszt fotografa, tak w portrecie szukam czegoś wyjątkowego. Czyli czegoś co opowie lub chociaż nakieruje na osobę portretowaną, zada pytania na temat jej osobowości, natury, charakteru. Np. Andrzej Dragan, niby specyficzna obróbka (ale widząc jego prace wydrukowane to tak nie rzuca się w oczy), jednak przede wszystkim znakomita inscenizacja i wyczucie osobowości modela robią wrażenie. Naprawdę J. Urban, D. Lynch, czy też J. Peszek na jego fotografiach mówią wiele. A oglądając zdjęcia raczej chłoniemy obraz, myślimy i na samym końcu zaświta zastanawianie się nad technikaliami i małą go. To jest według mnie coś. Środki stylistyczne są tak dobrze opanowane i dobrane, że w ogóle nie zwracają uwagi.

  6. To i ja dopiszę swoje trzy grosze, chociaż nie fotografuję ludzi, a w szczególności nie robię portretów; w zasadzie. Bo to jest bardzo trudne. I nie o głębię ostrości chodzi, nie o ostre oko, nie o miękkie oddanie buzi (kiedyś np. pończocha na obiektywie); generalnie nie o sprzęt chodzi. Chodzi mi o umiejętność pokazania co w człowieku siedzi. Fotograf Artysta od portretów wie jak to z człowieka wydobyć. Czasem potrzeba mu chwili, spojrzenie i szybkiego podjęcia decyzji, że to jest właściwy model, właściwy moment i światło tez sprzyja. Ale czasem wymaga to np. długiego wprowadzania fotografowanego modela rozmową w stan, kiedy ten zacznie odsłaniać siebie zza maski „dla ludzi”. Fotograf amator może czasem mieć szczęście zrobić dobry portret, ale musi być przygotowany – ale jak? Pisałem, że nie robię portretów, ale to nieprawda, każdy z nas portretuje najbliższych, czasem i dalszych bliźnich. Moje prywatne obserwacje są takie: 1) portrety dzieci robi się najłatwiej, bo dzieci nie ukrywają siebie za maską, 2) warto polować na ciekawe, ekspresyjne wyrazy buzi u dzieci podczas ich zabaw/zajęć, 3) ustawiając dzieci do celowanych portretów trzeba doprowadzić je rozmową do pełnego rozluźnienia, 4) czasami można trafić na starych ludzi mających twarze wyrzeźbione (przez życie) do portretów. I w tym ostatnim przypadku przestaje być dla mnie ważne, jaki mam korpus, jakie szkło, jakie jest światło. Trzeba robić zdjęcie szybko tym co się ma. Umieć wykorzystać zastane światło i posiadany sprzęt (ogniskowa jeżeli akurat mam zoom, przysłona, ISO…). A z nowoczesnych rozwiązań najbardziej cenię sobie wtedy punktowy autofokus.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *