Małe krajobrazy są blisko tych wielkich – tuż obok spektakularnych zachodów słońca, imponujących gór, pięknie falujących pól. Małe krajobrazy są blisko fotografa, wystarczy popatrzeć pod nogi. Choć czasem trzeba się położyć.
Znalezione suiseki
W Azji istnieje sztuka znajdowania i prezentowania kamieni, które przypominają krajobrazy. W wersji japońskiej nazywa się to suiseki i ma nawet narodowe stowarzyszenie. Oprócz znalezienia odpowiedniego kamienia trzeba go jeszcze umieścić na podstawce i odpowiednio oświetlić. Nie należy mylić tego z bonseki, gdzie krajobraz jest tworzony, a nie znajdowany. Fotograficzna wersja suiseki jest o tyle łatwiejsza, że nie trzeba kamieni nosić, oprawiać i stawiać wokół lampek. Wystarczy dostrzec i sfotografować. I zostawić, jak jest, dla następnych spostrzegawczych, zgodnie z zasadą „zabierz tylko kadry, zostaw tylko ślady stóp”.
Małe krajobrazy czyli kamień, żwir, mech
Wyrzeźbione wodą i wiatrem kamienie potrafią przybierać fantastyczne kształty. I dotyczy to nie tylko wielkich głazów, ale też kamyków na plaży czy na szlaku. Mech, żwir, uformowany przez podmuchy wiatru piasek też potrafi tworzyć ciekawe formy. Wystarczy patrzeć bliżej niż w stronę horyzontu. Często ten horyzont wręcz przeszkadza, zwłaszcza gdy i tam są piękne scenerie. Łatwiej jest w miejscach mniej ciekawych, wręcz nudnych pejzażowo. Jeśli dookoła nie ma nic inspirującego, może warto popatrzeć pod nogi?
Małe krajobrazy są łatwiejsze…
Pod pewnymi względami takie pejzaże są łatwiejsze do fotografowania. Z kilku powodów:
– Można je sobie obejść z każdej strony, co np. przy toskańskich wzgórzach czy islandzkich wodospadach bywa dość czasochłonne.
– Nie ma problemu z obecnością w kadrze śladów cywilizacji: słupy, kable, bilboardy to tym razem nie jest kłopot. Ba, jeśli coś nam przeszkadza – listek czy kamyk – łatwo go usunąć.
– Spektakularne światło nie jest niezbędne, nie musimy czekać na kolorowo podświetlone chmury. Owszem, czasem niskie słońce daje ciekawe oświetlenie, ale często pełne zachmurzenie i miękkie, rozproszone światło to optymalne warunki.
– Nie potrzeba drogiego sprzętu, profesjonalnego aparatu ani specjalistycznych obiektywów. W większości wypadków obiektyw o zakresie 24-70 mm wystarczy. Nie musi być jasny. Przeważnie nie jest do tego nawet potrzebny obiektyw makro – to jeszcze nie ta skala odwzorowania. Niektóre ujęcia będą wyglądały jak z drona – bez konieczności posiadania drona. 🙂
…ale też trudniejsze
Technicznie jednak małe krajobrazy mogą być większym wyzwaniem niż rozległe, epickie scenerie. Przede wszystkim fotografujemy niewielkie rzeczy, więc głębia ostrości będzie mniejsza niż normalnie – trzeba uważać, żeby nie była zbyt mała. Drugi potencjalny problem to poruszenie zdjęcia: im większa skala odwzorowania (czyli im bardziej powiększamy rzeczy małe), tym drgnięcie aparatu bardziej widoczne. Oba wyzwania się kumulują: walcząc o większą głębię ostrości przymykamy przysłonę, a to z kolei wydłuża czas naświetlania, co zwiększa ryzyko, że nie uda się utrzymać aparatu stabilnie.
Statyw bywa pomocny, ale też potrafi utrudnić zadanie. Często ustawienie trójnoga w takim miejscu i na takiej wysokości, jak chcemy, zajmuje sporo czasu. Pojawia się też problem, który w krajobrazie trafia się okazjonalnie: własny cień w kadrze (a także cień statywu). Dlatego pochmurna pogoda i rozproszone światło są łatwiejsze dla takich zdjęć.
No i, last but not least, czasem trzeba się położyć. Niekiedy jednak wystarczy położyć aparat. Odchylany ekranik lub wi-fi i apka na telefonie z podglądem kadru są wówczas bardzo użyteczne.
Największą zaletą małych krajobrazów jest to, że można je fotografować blisko domu i na drugim końcu świata, o każdej porze, praktycznie każdym sprzętem. I praktycznie nie ryzykujemy wdepnięcia w klisze i sztampy – z pewnością nie będziemy powielać kompozycji zrealizowanych już przez tysiące fotografów.