Jesień na okrągło

[zoomit id=”CiuS” width=”700px” height=”450px”]

Zwykle próby objęcia jednym kadrem wszystkiego, co się przed sobą widzi, skutkują katastrofalnym chaosem na zdjęciu i wzruszeniem ramion odbiorcy: „O co tu właściwie miało chodzić…?” Są jednak sceny warte tego, by pokazać je jak najszerzej – nawet jeśli wymaga to dużej staranności kompozycyjnej.

Wrocławski Ogród Japoński jest piękny zawsze (aż szkoda, że go na zimę zamykają), ale jesienią jest po prostu fantastyczny. Różnorodność roślinności, rodzimej i egzotycznej, daje o tej porze roku dosłownie oszałamiające bogactwo kolorów – od głębokiej i mniej głębokiej zieleni, przez różne odcienie żółtego i pomarańczowego aż po czerwień tak ognistą, że człowiek zaczyna się zastanawiać czy Adobe RGB wystarczy, czy może jednak warto pomyśleć o jeszcze większej przestrzeni barw…

I jak tu odmówić sobie przyjemności pokazania tego wszystkiego naraz? Panorama była zrobiona z ręki, przy obrocie tułowia tak daleko, jak dałam rady bez utraty równowagi. Nie jest dookólna, ale obejmuje całkiem spory wycinek. Uroczy mostek w japońskim stylu nadał się w sam raz na mocny element, a duży, jasny kamień ściąga wzrok na lewo, żeby obejrzeć całą resztę, łącznie z dyskretną ławeczką. No i te barwy jesieni!

Jeśli ktoś potrzebuje ładnego, jesiennego otoczenia do fotograficznej inspiracji, musi się pospieszyć: Ogród jest otwarty tylko do końca października. Mimo że kolory jesieni pozostają w nim dłużej.

  1. Jesień pełna barw nie powtarza się jednak każdego roku w takim samym stopniu. A warto to wykorzystać choćby do ćwiczeń z kolorem. U mnie jeszcze tak kolorowo to nie jest, ale czekam bo lubię. Z tym, że takie kolorowe jesienne obrazy cieszą mnie zbyt krótko, może dlatego że zwykle brak jest w nich ulubionych przeze mnie światłocieni i głębokich cieni, nawet czerni (bardzo lubię, tak jak nie lubię HDRów), które dają plastykę, głębię, wrażenie trójwymiarowości obrazu. Mimo to, na takie kolory zawsze czekam. Wrocławski Ogród Japoński znam z wiosennych barw w okresie kwitnienia rododendronów, i wydaje mi się, że do fotografowania jest wtedy ciekawszy.
    A co do techniki, żeby się nie przewrócić, to do takiego fotografowania zamiast statywu/monopodu preferuję rybie oko (mam akurat 7,5mm). Robię z symetrią w poziomie, odcinam zbyt zaokrąglone boki i mam rozległą panoramę z ręki. Pikseli do pokazania na monitorze/telewizorze zupełnie wystarcza. Kiedy tematem są krajobrazy z roślin „nikt” nie jest w stanie poznać, że to z rybiego oka. Jeżeli są to place czy ulice, to niestety, nie da się już nikogo oszukać. A tak na marginesie, Ewo, proszę o Ogród zrobiony rybim okiem, może być bez „moich” oszukańczych zabiegów. Może być ciekawie.

    1. U nas też jeszcze nie jest tak kolorowo – to zdjęcie z zeszłego roku, ostatnie dni października. W ostatnich latach staramy się zawsze zajrzeć do Ogrodu Japońskiego tuż przed jego zimowym zamknięciem. Rybim okiem też zrobię… w ostatnich dniach miesiąca. Ale jak dla mnie, pikseli po cięciu może być za mało, bo ja myślę o dużych wydrukach.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *