Aparat roku 2011 i inne drobiazgi

Koniec roku skłania do różnych podsumowań, więc i my zrobimy sobie własne. Jak najbardziej subiektywne.

Zwykle odbywa się to w formie różnych konkursów na najlepszy produkt mijających 12 miesięcy. W kategorii aparatów taki przełomowy model, który zmienił w fotografii wszystko i sprawił, że zdjęcia stały się lepsze, to bez wątpienia któryś z prototypów, utopiony podczas powodzi w Tajlandii. Albo pochłonięty przez trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii. W każdym razie taki „naj” i „super” jest któryś z tych aparatów, które miały mieć w 2011 roku premierę, ale przez plagę katastrof, która dotknęła Azję, nadal pozostają w sferze plotek. Taką przynajmniej można mieć nadzieję do przyszłego roku, gdy zapewne okaże się, że nowe aparaty są tylko malutkim kroczkiem do przodu i dwoma kroczkami w bok w stosunku do tego, czym dysponujemy dzisiaj. To dobra wiadomość – dzisiejszy sprzęt nie przeszkadza robić dobrych zdjęć i ten dostępny w 2012 roku sytuacji nie zmieni. Można skupić się na fotografowaniu, a nie na zakupach.

Producenci zresztą też zauważyli, że argumenty nie do odparcia im się skończyły, więc sięgają po kwestie estetyczne – a to coś w stylu retro (Fuji X100), a to podobna zawartość w mniejszym opakowaniu (bezlusterkowce). Zabawne, że nie są zgodni, czy to mniejsze opakowanie ma przypominać aparat (Panasoniki), trochę przypominać (Olympus), czy udawać, że z aparatami łączy je tylko lekkie pokrewieństwo (Sony).

Sztuka nie w zmienianiu narzędzi, tylko ich właściwym użyciu. Oraz w wymyśleniu, do czego ich użyć. Czy tutaj pojawiło się coś nowego? Jeśli niczego nie przegapiłem, to za nowy pomysł 2011 roku (wymaga to liczenia 2011 roku od października 2010, ale nie bądźmy drobiazgowi) można uznać tylko Instagram – aplikację nakładającą na zdjęcia wykonane iPhonem różne filtry i efekty, a następnie ułatwiającą ich publikację. Nowość to umiarkowana, bo filtry i efekty, nawet aplikowane od razu w aparacie, były wcześniej, a ułatwienia publikacji to rzecz miła, ale nie rewolucyjna. Na tle mód, mających swój początek w poprzednich latach – draganizacja, użycie rybiego oka do sportów ekstremalnych i ulicznych, interwały itd. – pomysł z instagramem wygląda dość blado. Ale może jednak coś ważnego i ciekawego przegapiłem?

Co jeszcze nowego pojawiło się w samym fotografowaniu? Jeśli ponownie rozciągniemy nieco 2011 rok do drugiej połowy 2010, to nowością w Polsce są fotowyprawy (w Akademii Nikona, która je zaczęła wcześniej i wymaga rozciągania 2011 roku, zwane fotoekspedycjami). Rzecz właściwie nie jest nowa, bo na świecie od lat popularna jest formuła: fotograf zabiera grupkę pasjonatów na drugi, obowiązkowo wizualnie atrakcyjny koniec świata, gdzie wszyscy poświęcają czas na robienie zdjęć, których nijak nie mieliby szans zrobić w trakcie wycieczki z biurem podróży. W USA czy Wielkiej Brytanii fotowyprawa (jakkolwiek się będzie nazywała) jest w ofercie każdego bardziej znanego zawodowca od pejzaży czy podróży, u nas takie podróże w poszukiwaniu kadrów dopiero się rozpoczynają.

W dostępności sprzętu resztę świata dogoniliśmy ponad 20 lat temu. W możliwościach fotografowania jeszcze ich gonimy. Co przyniesie 2012 rok?