Nie trzeba spadać w króliczą norę ani łykać czerwonej pigułki, żeby zobaczyć świat po drugiej stronie lustra. Wystarczy patrzeć na to, co naprawdę widać, a nie tylko na to, o czym wiemy, że jest.
Weźmy na przykład taki wodospad. Na co się patrzy, stojąc przed nim? Na wodospad, oczywiście. I widzi się wtedy dokładnie to samo, co wszyscy obok: mianowicie wodospad. Truizm? Owszem. Ale jakby tak przysiąść na kamieniu i się na chwilę zamyślić? Pozwolić wzrokowi i myślom trochę pobłądzić? Wtedy można zauważyć na przykład, że chlapiąca woda uformowała kałużę, a w tej kałuży, jeśli spojrzeć pod odpowiednim kątem, widać kamienie na jej dnie i na brzegu, a do tego odbicie przeciwnego, skalistego brzegu rzeki. Trzy plany, tak poprzeplatane, że na pierwszy rzut oka trudno zgadnąć, co jest czym (jeszcze trudniej będzie, jeśli obrócimy zdjęcie do góry nogami). A zagadki zaciekawiają, przyciągają uwagę, każą spojrzeć po raz drugi.
Idąc sieneńską ulicą, co widzimy? Bruk, kamienice, witryny. Bary, restauracje, pizzerie, lodziarnie. A gdyby tak popatrzeć bardziej?
Na górze to, czego nie widać przy islandzkim wodospadzie Godafoss, niżej sieneński bar wewnątrz i zewnątrz jednocześnie (to oczywiście nie jest montaż), a na deser bar w Pitigliano. Miłego patrzenia w lustra! A gdyby ktoś chciał się więcej dowiedzieć o fotografowaniu odbić, to tu mamy na ten temat książeczkę.