Fotowyprawa Kolorowa Islandia 2018

Czasy wyborów

Pod poprzednim wpisem rozgorzała dyskusja o wybieraniu zdjęć i tragizmie wynikającym z faktu, że same się wybrać nie chcą. W związku z tym uznałam, że warto pociągnąć temat i napisać, jak my wybieramy zdjęcia.

Gdy topnieją islandzkie śniegi

Przede wszystkim, nie wszystkie naraz – to za dużo decyzji do podjęcia, a że nie mamy codziennie dwudziestu pięciu tysięcy obrazków do przejrzenia, więc nie musimy się z tym aż tak sprężać. Na szczęście. Wybieramy po trochu. Najpierw przede wszystkim warto sobie trochę odczekać po wyjeździe, żeby emocje się uleżały: gdy nie pamięta się już dokładnie zdarzeń, lepiej widzi się zdjęcia takie, jak rzeczywiście są, a nie takie, które mieliśmy zamiar zrobić. Potem przeglądamy folder i zaznaczamy sobie to, co wpadło w oko. FastStone ma takie specjalne różowe kwadraciki do zaznaczania, bardzo praktyczne. Założenie jest takie, że nie musimy wybrać wszystkich dobrych zdjęć. Wystarczy wyłowić najciekawsze. Ile ich będzie? To się okaże po pewnym czasie, gdy już folder wyprawowy zostanie kilkakrotnie przerzucony. Gdy nie znajdujemy już nic ciekawego, co by nie było zaznaczone, to znaczy że selekcja została wykonana. Proste? Na pewno prostsze niż przymus wybrania wszystkich najlepszych zdjęć wyprawy w jeden wieczór. I nie tak deprymujące. Wybieranie nie musi, a nawet nie powinno odbyć się w całości jednego dnia. Przeglądać należy po kawałku, a gdy się zmęczymy podejmowaniem decyzji, można sobie odpuścić i wrócić do tego kiedy indziej. Na luzie, bez zmęczenia i irytacji, że „tyle tego jeszcze”.

Trochę inna sprawa jest wtedy, gdy mamy konkretne potrzeby zdjęciowe, czyli potrzebujemy do artykułu określonej liczby zdjęć o takich to a takich cechach (np. trzy pionowe, reszta poziome, zróżnicowane tematycznie, zrobione przy pochmurnej pogodzie). Wtedy siada się i wybiera, aż będą – i dobrze, jeśli można wybierać z już zaznaczonych, bo tak jest łatwiej. W małej skali mamy zresztą to zadanie co chwila, bo gdy robimy wpis, trzeba znaleźć do niego ilustrację albo dwie. Na fotowyprawach również wybieramy codziennie 1-3 zdjęcia do wpisu; niekoniecznie najlepsze, ale dobrze pokazujące odwiedzane miejsca. Gdy więc pod koniec każdego wyjazdu prosimy o wybranie trzech swoich zdjęć do dyskusji, to nie jest jakieś wydumane wymaganie – sami to robimy co chwila.

Na zdjęciu u góry pejzaż z islandzkiego interioru, z meandrami rzeki lodowcowej na pierwszym planie.

  1. „przede wszystkim warto sobie trochę odczekać po wyjeździe, żeby emocje się uleżały: gdy nie pamięta się już dokładnie zdarzeń”

    Czekacie 30 lat?
    😉 😉 😉

    1. Moim zdaniem jest to błąd, ale prawdopodobnie… nigdy się o tym nie przekonasz. Kasujesz zdjęcia, które pamiętasz potem, że były nieudane. Nigdy nie masz okazji sprawdzić po np. roku, czy nadal Ci się nie podobają. Mnie się zdarzyło „odkryć” zdjęcie po roku – na bieżąco uznałam je za takie sobie, choć technicznie poprawne. Teraz mi się podoba.
      Od razu, może być w aparacie, kasować należy zdjęcia nieudane technicznie: nietrafiona ostrość, poruszone, niewłaściwa ekspozycja poprawiona na drugim zdjęciu, tego typu sprawy.

      1. „kasować należy zdjęcia nieudane technicznie: nietrafiona ostrość, poruszone, niewłaściwa ekspozycja poprawiona na drugim zdjęciu, tego typu sprawy.”

        Na takim zdjęciu również można odkryć coś ważnego lub interesującego na drugim lub trzecim planie. Na przykład, kto zjadł spornego naleśnika 😛

        1. Nie nie, już ustaliliśmy, że Ty nie kasujesz nic, robisz zdjęć tyle ile się na karcie zmieści a potem szybciutko zmieniasz kartę na większą, po czym na koniec wynajmujesz darmowego fotoedytora, który w trybie 24/7 szuka zdjęć, których akurat w tej chwili ktoś potrzebuje. Ale to przypadek specjalny, większość ludzi jednak robi inaczej.

      2. No wlasnie takie nieudane technicznie zdjecia czasami kasuje juz w aparacie. Tych nieudanych na wstepie jest coraz mniej, wiec chyba sie rozwijam 🙂

  2. Ja przyznam się że mam bardzo drastyczny sposób na wybór zdjęć – po prostu zabieram ze sobą tylko 1 kartę pamięci i mniej więcej wiem na ile zdjęć mogę sobie pozwolić. Przy takim obrocie sprawy wiem że nie będę trzaskał zdjęć jak szalony tylko włączę aparat kiedy jest na to dogodna chwila – najpierw „przymierzę” kard a później jeśli warto to nacisnę migawkę. Zaoszczędza mi to bardzo dużo czasu w domu i przede wszystkim uczy pokory bo kiedyś robiłem masę zdjęć a później zastanawiałem się co ja w głowie miałem że tyle tego narobiłem 😀

  3. Hmm bo ja wiem czy unikam.. raczej nie 🙂 To taki motywator. Po prostu kiedy wiesz że masz mało pamięci na dane zdjęcie to z całych sił starasz się by to pierwsze było najlepsze i nie powtarzasz go po parę razy bo później ciężko jest selekcjonować zdjęcia na samym aparacie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *