Świętokrzyskie pola

Czarowne Świętokrzyskie 2020 – relacja z warsztatów fotograficznych

Te warsztaty fotograficzne spóźniły się o miesiąc. Trzy dni wśród świętokrzyskich krajobrazów mieliśmy spędzić w maju, ale pokrzyżowała to pandemia. Czerwcowy termin warsztatów miał swoje zalety (ciepło było nawet przed wschodem słońca) i wady (godzina tegoż wschodu słońca…). Były też sesje z pejzażami, końmi i domami malowanymi w kwiaty, były dyskusje o fotografii i mnóstwo fotografowania. Zdążyliśmy nawet troszkę się przespać.

Świętokrzyskie pola

Startujemy ze szlacheckiego dworku w Odonowie

Naszą bazą w trakcie tej edycji warsztatów fotograficznych Czarowne Świętokrzyskie był dwór w Odonowie. Sam ten obiekt wart był sesji fotograficznej (na którą nie mieliśmy czasu w programie wypełnionym plenerami krajobrazowymi i sesjami końskimi). Warta grzechu była też serwowana kuchnia – i na to czas mieliśmy! 🙂

Dziewczyny z Ksan, Czarowne Świętokrzyskie

Spotkanie z uczestnikami warsztatów w czwartkowe popołudnie rozpoczęliśmy od teoretycznego przygotowania do największego wyzwania tych warsztatów – fotografowania biegających koni. Przedstawiliśmy dostępne strategie realizacji tego tematu, omówiliśmy technikę panoramowania, konfigurację aparatu pod kątem zaplanowanego efektu i ostrzegliśmy przed najczęstszymi popełnianymi w takich sytuacjach błędami. Po tym wykładzie na temat fotografowania koni ruszyliśmy robić zdjęcia… krajobrazom.

Czarowne Świętokrzyskie wieczorem

Dwa plenery na jednym plenerze

Na pierwszej sesji udał nam się rzadki wyczyn – zrobiliśmy dwa plenery. Najpierw fotografowaliśmy falujące pola „Świętokrzyskiej Toskanii” koło wsi Cieszkowy, a już całkiem na koniec dnia zdążyliśmy na zachód słońca nad wijącą się drogą koło grodziska Stradów. Długie czerwcowe dni mają swoje plusy…

Wieczór na Stradowie, Czarowne Świętokrzyskie

Żarty się skończyły wraz ze wschodem słońca o godzinie czwartej. Ponownie wybraliśmy się na „toskańskie” plenery, które wynalazła dla nas prawdziwa świętokrzyska czarownica Ka_tula, ale w miejsce nieco bardziej oddalone. Pola koło Krzyża zajęły nas na dobre dwie godziny. Po śniadaniu wyruszyliśmy do Zalipia fotografować kwiaty – głównie takie malowane na ścianach domów, choć normalne, kwitnące i pachnące też tam były.

Malowane Zalipie, Czarowne Świętokrzyskie

Piątkowy wieczór spędziliśmy z hucułami na rozległym pastwisku w Kazimierzy Małej. Te niewielkie koniki okazały się bardzo przyjazne, a przy tym ciekawskie. Główną trudnością przy kadrowaniu było to, że koń się zbliża, sprawdzając co się dzieje…

Konie, dumne konie

Sobotni poranek spędziliśmy znowu wśród koni, ale tym razem większych i energiczniejszych: pojechaliśmy na umówioną sesję z arabami do stajni i szkółki jeździeckiej w Ksanach. W blasku wstającego dnia konie i jeźdźcy prezentowali się fantastycznie! A my przez półtorej godziny panoramowaliśmy i zamrażali, i panoramowali znowu, podczas gdy grzywy i spódnice powiewały fantazyjnie. Wyzwanie: nie zużyć wszystkich kart pamięci…

Dziewczyny z Ksan, Czarowne Świętokrzyskie

Po śniadaniu wyruszyliśmy podziwiać niezwykłe formy skalne i oryginalną roślinność rezerwatu w Skorocicach, ale po drodze zatrzymaliśmy się na plener-niespodziankę z polem maków w roli głównej. Makowe szaleństwo trochę się przeciągnęło (bo jak tu zostawić takie piękne makowisko?), ale na pyszny obiad do Odonowa zdążyliśmy. I to już był koniec gorącej, cudownej, pachnącej latem, ósmej, ale nieostatniej edycji Czarownych Świętokrzyskich.