Na wszystkich trzech zdjęciach z aktualnego etapu fotowyprawy jest woda i nie jest to przypadek. Szkocja jest mokra, płynąca i podmokła – i w tym jej urok. Tutejsze scenerie wyglądają, jak wyglądają, bo roślinność rośnie na terenie obfitym w wodę, pełno jest jeziorek, strumieni, małych kaskad, a nawet kałuże miewają wizualny potencjał.
Tegoroczna fotowyprawa jest, jak na razie, sucha – dzisiaj tylko trochę przelotnie mżyło. Mimo to obfitość wody sprawia pewne problemy. Ścieżki są błotniste, trawa poza ścieżkami podmokła lub wręcz jest grzęzawiskiem. I fenomen, który nie przestaje mnie zadziwiać – teren wyżej położony może być bardziej mokry niż obszary leżące niżej. Logika, nakazująca wejść na pagórek, by wyjść z grzęzawiska, tutaj nie działa. Częściowo pomagają wodery czy kalosze – tzn. pomagają na kałuże i podmokły teren, ale komplikują chodzenie po wilgotnych kamieniach, gdzie przyczepność i tak jest umiarkowana.
Mimo to jako fotografowie nie możemy narzekać na pogodę – chmurki pędzą po niebie, słońce przebłyskuje zza nich co chwilę, nie pada. Turystycznie jednak patrząc, warunki są trudniejsze niż w zeszłym roku – pada mniej, ale wieje solidnie. Rok temu praktycznie nie było wiatru, więc np. w fotografowaliśmy odbicia w Rannoch Moor. Teraz zmarszczona woda nie daje odbić, ale za to udało się zrobić sesję przy małym wodospadzie, którego rok temu prawie nie było widać zza ściany deszczu.