Kerlingarfjöll, Islandia

Ruszyliśmy przez środek wyspy i skończyły się tropiki, a zaczęła prawdziwa Islandia. Dotarliśmy do obszaru geotermalnego Kerlingarfjöll, a tam wiało tak, że statywy z rąk wyrywało. Dziewczyny wyciągnęły walizki, założyły na siebie wszystkie ubrania, a na to założyły walizki. Trochę padał poziomy śnieg (a mamy lipiec!), a trochę poziomy deszcz. Trochę też nie padało, w końcu to Islandia, pogoda się zmienia szybko. Zimno było cały czas, choć jeśli zeszło się w dół, między wzgórza, to prawie nie wiało. Jak bardzo poważna zrobiła się sytuacja, wszystkim uświadomił widok Witka w długich spodniach i kurtce. To był najgorszy pogodowo i najlepszy fotograficznie dzień tej fotowyprawy.

Kerlingarfjöll, Islandia

Kerlingarfjöll to miejsce niesamowite. Widzieliście Landmannalaugar? To zapomnijcie – Kerlingarfjöll zjada tamte kolorowe wzgórza na śniadanie. Tu również jest kolorowo, a jednocześnie jest dramatycznie i tajemniczo za sprawą dymiących fumaroli i sulfatarów. Bardzo przydaje się wiatr, który wprawdzie przewiewa do kości, ale jednocześnie rozwiewa te dymy w różne strony i zapobiega zasłonięciu pejzażu przez białe kłęby.

Kerlingarfjöll, Islandia

Sam teren jest rozległy – solidne kilka kilometrów kwadratowych, które można eksplorować przez długie godziny. Dość spora wysokość (ok. 1000 m n.p.m.) i lokalizacja praktycznie w środku wyspy sprawiają, że klimat tam jest ostry, a dojazd trudny. Wszystko to rekompensują jednak zupełnie nieziemskie krajobrazy, spowite w oparach siarki i owiewane przeraźliwie zimnym wiatrem. Tak mogłyby wyglądać wrota piekieł. I tutaj diabeł mógłby kupować od fotografów dusze za sesję w takim plenerze.

Kerlingarfjöll, Islandia

  1. Ja jak się zasłodzę kremówkami to się odsładzam golonką z chrzanem. Widzę, że Wy po gorącym Peru chłodzicie się Islandią. Tak trzymać. Tylko czym się schłodzicie po Maroku.?
    PS
    Żeby nie było, że nie zabieram głosu na temat zdjęć to skomentuję ostatnie. Trochę obnażyliście dzikość miejsca schodami jak na Tarnicę albo Pięć Stawów.

      1. Wydawało mi się, że jak co roku będziecie w Maroku.:-)
        Widziałem i tego Wam zazdroszczę, choć widok pani schodzącej z Tarnicy w skarpetkach założonej na klapki pozostaje w pamięci na zawsze.

        1. Właśnie próbuję to sobie wyobrazić. Noga-klapek-na to skarpetka? Żeby klapków nie zgubić? No takich widoków to na Islandii nie ma, fakt.

          1. Nie żeby klapków nie zgubić tylko, żeby nóg nie połamać. Bo w klapkach wejść na taką płaską górę można ale zejść już nie.
            PS
            Wyobraźnię masz doskonałą, w przeciwieństwie do wyobraźni tamtej pani.

      1. To jest dobre – w Peru schody do nieba na Islandii schody do piekła,
        PS
        W odpowiedzi dla Ewy oczywiście w skarpetkach założonych a nie założonej.

  2. Gdybym mogła być znów z Wami z pewnością byłaby to właśnie Islandia…Pocieszam się islandzką kinematografią:)

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *