Jeśli coś ma obróconą w bok głowę i długie, rozczapierzone ramiona, to czy to aby na pewno jest dąb? W Rogalinie można mieć co do tego wątpliwości. Przez trzy dni o świcie i zmierzchu wpatrywaliśmy się w tajemnicze kształty pni, konarów i gałązek, szukając w nich kadrów, inspiracji i nastroju. I znajdowaliśmy. W mroźnej porannej mgle, w czerwonym świetle wieczoru i w ciemności nocy, gdy dzięki blaskowi reflektora wielkie drzewo stawało się na chwilę krzewem gorejącym… a dokładnie to na 30 sekund, bo tyle trwała ekspozycja. Byliśmy w Rogalinie, w świecie umierających dębów i ożywającej wyobraźni, śledziliśmy ścieżki kozioroga dębosza i meandry Warty. I wróciliśmy, z bagażem wspomnień na kartach pamięci, trochę niewyspani, ale pełni wrażeń.
Dziękujemy Uczestnikom i wszystkim tym, którzy przyszli się z nami spotkać pod dębami. Dzięki Wam radość fotografowania jest wciąż żywa.