Wolność jest zielona. Z trudem mieści się w bagażu lotniczym, bo jest dość duża i waży ze dwa kilo. Jej nadużywanie grozi poważnymi konsekwencjami. Wolność jest zrobiona z gumy.
Wodery. Obuwie, dzięki któremu można skadrować, co się chce, nawet jeśli to wymaga wejścia w środek strumienia, i to niekoniecznie latem. Można bez stresu dotrzeć w podmokłe miejsca, usunąć z kadru brzydki brzeg rzeki (byle nie za głębokiej – wolności nie można nadużywać), stanąć tam, gdzie się ma ochotę i iść prosto do celu, nie przejmując się błotem. Człowiek czuje się, jakby znowu miał pięć lat, gdy bez wahania właził w środek kałuży. Ba, jest nawet lepiej niż wtedy, bo rodzice nie krzyczą. Wolność odświeża umysł i bardzo pomaga w kadrowaniu.
Szkocja ma to do siebie, że wiele wspaniałych fotograficznie lokacji znajduje się na podmokłym terenie, zupełnie niezależnie od ewentualnego deszczu. Rannoch Moor to jeziora otoczone bagniskiem, Fairy Pools to jeziorka, wodospady i rzeczki położone również wśród bardzo mokrych terenów, okolice Sligachan to piękna rzeka, a wokół niej wspaniale kolorowa roślinność porastająca, no zgadnijcie co? Rozległe, podmokłe tereny. Da się po tym wszystkim chodzić w dobrych butach trekingowych, ale gdy na nogach ma się wodery, swoboda fotografowania ogromnie rośnie. Można wejść do rzeki czy jeziora i nie przejmować się przemoknięciem obuwia. Można chodzić po mokradłach i nie zastanawiać się, czy noga nie wpadnie powyżej kostki (dopiero wpadnięcie powyżej kolana może być problemem, bo trudno wtedy nogę wyciągnąć – wolności nie można nadużywać). Można w końcu łazić po błocie i kałużach, i nie dość, że żadna kałuża nie jest zbyt głęboka, to jeszcze nie trzeba potem szorować butów – wystarczy wypłukać je w strumieniu. A strumieni tu sporo.
Dwa zdjęcia w tym wpisie zostały zrobione ze środka rzeczki koło starego mostu w Sligachan i tenże most przedstawiają. A na górze Old Man of Storr, który tym razem nie próbował chować się przed nami we mgle, jak to zrobił rok temu.