Dzisiejszy poranek był zdominowany przez błękity, a wieczór to róże i czerwienie. Wszystko to oczywiście wzmacniane kontrastem bieli śniegu i czerni wulkanicznego piasku. Oprócz zabawy kolorami można też było nieco polatać – jeśli ktoś był mało ostrożny.
Słońce i lód na Jokulsarlon
Wschód na Lodowej Plaży był jeszcze fajniejszy niż zachód. Słońce wprawdzie w pierwszych chwilach dnia było schowane za chmurami, ale wkrótce wyszło i podświetliło bryły lodu na plaży. To był jeden z powodów zimowej fotowyprawy na Islandię – latem nie ma szans na takie podświetlenie, bo słońce wschodzi i zachodzi od strony lądu, a nie nad morzem. Bryły lodu nadal miały imponujące rozmiary i przypominały niewielkie góry lodowe. Sporo było wśród nich błękitnych olbrzymów, szczególnie efektownych, gdy ustawić się tak, aby podświetliło je wschodzące słońce.
Gdy wracaliśmy, spotkaliśmy stada reniferów pasących się po obu stronach drogi, a nieco dalej mieliśmy improwizowaną sesję z konikami islandzkimi.
Niektórzy latali pod Vestrahorn
Na zachód pojechaliśmy na plażę przy górze Vestrahorn. Ostra grań i szeroka plaża u podstawy góry tworzą ładny kontrast o każdej porze roku. Teraz góra była biała pod warstwą śniegu, a plaża nadal czarna – tam, gdzie nie pokrył jej lód. Słońce nadal nam dopisywało, ostatnie promienie nadały Vestrahornowi różowy odcień. Największym wyzwaniem był wiatr – niekiedy cichnący, a momentami tak porywisty, że nie wszyscy uczestnicy pleneru dali radę ustać na nogach. Z pewnością ten wieczór mieścił się w ścisłej czołówce najbardziej wietrznych fotowyprawowych dni.