Słoniowe przepychanki, Namibia

W stronę fotografii otworkowej

f/11 to nowe f/5.6

Nowe obiektywy od Canona i Nikona mają chyba zrealizować obietnicę, aby bezlusterkowce były lekkie i niewielkie. Tyle, że w przypadku pełnoklatkowych aparatów lekkie i małe obiektywy to trochę kwadratura koła – jak się uprzeć, to da się zrobić, tylko wychodzi nieco kanciaste i trochę trzęsie podczas jazdy. W przypadku obiektywów mogą być małe i lekkie, ale przy maksymalnym otworze względnym f/7.1 a nawet f/11!

Słoniowe przepychanki, Namibia

F/6.3, f/7.1, f/11 – kto da więcej?

Podstawowy zoom Nikona o jasności f/6.3 przy ogniskowej 50 mm. U Canona czeka obiektyw o popularnym zakresie 24-105 mm i świetle f/7.1 na długim końcu, a jak ktoś chce dodać do tego tele, to naturalnym uzupełnieniem będzie 100-500 mm, też f/7.1 na najdłuższej ogniskowej. No i przełomowa nowość sezonu – stałoogniskowe 600 mm i 800 mm o jasności (jasności?) f/11. Pewnie niejeden miłośnik fotografowania dzikiej przyrody nigdy nie przymknął teleobiektywu do wartości f/11, a tutaj ta przysłona to „pełna dziura”, od której dopiero można zacząć przymykać.

A jeszcze całkiem niedawno ani Canon, ani Nikon nie mieli w ofercie niczego ciemniejszego niż f/5.6 – nawet wśród obiektywów tanich, całkiem amatorskich. Owszem, Sigma okazjonalnie miewała zoomy kończące się na f/6.3, uznawane na forach za „zupełną ciemnicę”. Trafiały się też teleobiektywy lustrzane o świetle f/8, ale nigdy nie były popularne ze względu na bardzo specyficzny bokeh.

Nie ma lekko ze światłem

No dobra, jest lekko jeśli chodzi o wagę. RF 24-105/4-7.1 waży 400 gramów, podczas gdy RF 24-105 ze stałym światłem f/4 jest „aż” o 300 gramów cięższy. Te 300 gramów to taki wielki zysk? W przypadku bezlusterkowego 100-500/4.5-7.1 zyskujemy zaledwie 100 gramów względem lustrzankowego 100-400/4.5-5.6 (1530 zamiast 1640 gramów). Od samego myślenia robi się lżej, prawda? Zyskujemy też dodatkowe 100 mm ogniskowej na długim końcu, za to tracimy 2/3 EV jasności. Warto?

Czy gdzieś jest obiad? Gepard w Namibii

Dlaczego ciemne obiektywy to niezbyt dobry pomysł

Przez mniejszą jasność obiektywów zyskujemy nieco na wadze sprzętu, a co tracimy? Jest tego trochę:

1. Szczegółowość. Fajnie, że matryce aparatów pełnoklatkowych zbliżają się do 50 megapikseli, ale przy uwzględnianiu faktycznej szczegółowości trzeba wziąć pod uwagę zjawisko dyfrakcji. Tymczasem już dla 36-megapikselowych aparatów pełnoklatkowych limit dyfrakcyjny wypada w okolicy przysłony f/8. Jak się przymknie przysłonę bardziej, to głębia ostrości rośnie, ale ostrość spada i szczegółów ubywa. Im wyższa rozdzielczość, tym wartość przysłony powinna być mniejsza, aby faktycznie zobaczyć najdrobniejsze detale.

2. Kontrola rozmycia. Podobno jeden z głównych powodów kupowania aparatów pełnoklatkowych to możliwość uzyskania ładnego rozmycia tła. Ale tło się rozmywa na dużych otworach przysłony – im mniejszy otwór względny, tym tło bardziej wyraźne. Przy aparacie pełnoklatkowym i f/11 mamy głębię ostrości jak na APS-C i f/8. Albo na Olympusie m4/3 i f/6.3. Żadne halo. To po co pełna klatka?

3. Swoboda fotografowania w słabym świetle. Ogólna zasada pozwalająca utrzymać nieporuszone zdjęcie z ręki to ustawienie czasu naświetlania nie dłuższego niż odwrotność ogniskowej. Czyli dla ogniskowej 600 mm należałoby mieć co najmniej 1/600 sekundy (czyli w praktyce – 1/1000 s). Jasne, mechanizmy stabilizacji i odpowiednia technika trzymania aparatu trochę tu sytuację poprawiają, ale z drugiej strony fotografując żywe stworzenia (ludzi czy zwierzęta) trzeba i tak mieć krótki czas naświetlania, żeby nam się model nie poruszył. A jak mamy przysłonę f/7.1 czy f/11 to trzeba podnieść czułość ISO dwu- lub czterokrotnie względem ustawień, które byłyby wystarczające przy przysłonie f/5.6. Tracimy więc na jakości obrazu.

Żyrafa wieczorową porą, Namibia

Kilka przykładów z Namibii

Ilustracją są tutaj fotografie wykonane w parku Etosza w Namibii późnym wieczorem lub wcześnie rano, gdy światło jest ładne, ale słabe. Fotografowałem obiektywem 100-400/4.5-5.6 i często korzystałem z maksymalnego dostępnego otworu przysłony. Mimo „pełnej dziury” musiałem też podnosić ISO, aby uzyskać krótki czas naświetlania – nie tylko w celu utrzymania nieporuszonego ujęcia, ale także aby zamrozić ruch zwierząt. Korzystałem z niepełnoklatkowego Canona 7D Mark II, czyli ten obiektyw 100-400 miał pole widzenia jak 160-640 mm na aparacie pełnoklatkowym. Gdybym korzystał z canonowskiego RF 600/11, to musiałbym odpowiednio podnieść czułość ISO. I dokładnie wyglądałoby to tak:

1. Słonie. Późne popołudnie, niskie słońce i dorosły słoń uczący młodego walczyć. Słabe światło i dość dynamiczna scena, więc żeby mieć szansę zamrozić ruch użyłem przysłony f/5.6, ISO 800 i uzyskałem czas naświetlania 1/160 sekundy. Czas już był właściwie poza granicą rozsądku, dla pewności zamrożenia ruchu powinien być co najmniej czterokrotnie krótszy. Przy przysłonie f/11 musiałbym podnieść ISO do wartości 3200, aby mieć tę samą ekspozycję.

1. Gepard. To zdjęcie zrobione w środku dnia, ale gepard siedział w cieniu, więc podniosłem ISO. Wiadomo – gepardy potrafią być szybkie. Tutaj ogniskowa była umiarkowanie długa (176 mm na APS-C czyli odpowiednik 280 mm na pełnej klatce). Użyłem przysłony f/5.6 i ISO 1600, co dało ekspozycję 1/320 sekundy. Dla f/11 musiałbym podnieść ISO do 6400, do tego tło nie byłoby tak gładkie.

3. Żyrafa. Znowu wieczór, słońce już poniżej linii horyzontu, a na niebie resztki zachodu. F/5.6 i ISO 1600 pozwoliło uzyskać czas 1/125 sekundy. Dla f/11 czułość matrycy musiałaby zostać podniesiona do 6400 ISO. A czas naświetlania to już była jazda po bandzie przy fizycznej ogniskowej 280 mm (odpowiednik pełnoklatkowych 450 mm).

Czy musi być pełna klatka?

Te dziwaczne, ciemne obiektywy to efekt zgniłego kompromisu, mającego zaoferować aparaty pełnoklatkowe, ale lekkie. Tylko po co? Oprócz zaspokojenia potrzeby posiadania „full frame’a” oczywiście. Gdyby dla aparatów z matrycami APS-C stworzyć obiektywy o takich samych kątach widzenia (czyli ogniskowych krótszych półtora raza), to można by mieć konstrukcje mniejsze, lżejsze i jednocześnie jaśniejsze. Albo podobne wagowo, ale znacznie jaśniejsze. Ale nie może tak być, bo pełna klatka brzmi dumnie, nawet z obiektywem o świetle f/11.

Tytuł notki jest hiperbolą, bo fotografia otworkowa to przysłony rzędu f/256, więc od f/11 jeszcze jest trochę zapasu. Trochę, czyli dokładnie 9 EV – da się więc zrobić obiektywy jeszcze mniejsze i lżejsze. Doczekamy obiektywów o świetle f/16?

  1. „Pewnie niejeden miłośnik fotografowania dzikiej przyrody nigdy nie przymknął teleobiektywu do wartości f/11, a tutaj ta przysłona to „pełna dziura”, od której dopiero można zacząć przymykać” – no właśnie nie można, bo żeby było jeszcze ciekawiej, te szkła nie mają listków przysłony.

    1. Dzięki za zwrócenie na to uwagi! Te obiektywy są jeszcze dziwniejsze, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że większość konstrukcji ma lepszą jakość optyczną po przymknięciu przysłony o 1-2 EV. Tu nie ma czego przymykać, ale jest supertele względnie tanie i dość lekkie. No cóż…

    1. Ja zawsze chwaliłem Pentaxa za projektowanie aparatów z myślą o potrzebach fotografów, a nie popisach inżynierów czy ułatwiani pracy marketingowców.

      A decyzja Pentaxa jak najbardziej słuszna – po co się pchać tam, gdzie się tłuką więksi. Z APS-C też dobry pomysł – nawet przed wielką ofensywą bezlusterkową z ostatniego roku to Canon i Nikon bardzo zaniedbali lustrzanki APS-C. Niby nowe modele pojawiały się często, ale już obiektywy niepełnoklatkowe to białe kruki, zwłaszcza jeśli odliczyć różne warianty kitowego 18-55. Po odpadnięciu m4/3 to niepełnoklatkowy został tylko Fuji. I mam nadzieję, że w Pentaxie pamiętają, że do fotografowania oprócz aparatu potrzebne też są obiektywy…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *