Sahara o świcie, Maroko

Komedia pomyłek

A czasem może i nie komedia… Dzisiaj o tym, za kogo może być wzięty fotograf ze statywem, i jak to świadczy o okolicy.

Sahara o świcie, Maroko

1. Dziennikarz – „A niech Pan jeszcze tu zajrzy, o! I to trzeba koniecznie sfotografować!” Takie reakcje osób postronnych świadczą o nich jednocześnie i dobrze, i źle. Dobrze, bo są to ludzie światli, rozpoznający w fotografie fotografa. Źle, bo chcą go namówić do rejestrowania i piętnowania wszystkiego, co im się w otoczeniu nie podoba. To mogą być różne rzeczy, od niewywiezionych kubłów po działkę sąsiada, na której ten, na pewno nielegalnie i za kradzione, postawił za dużą altankę.

Jeśli biorą cię za dziennikarza, to możesz sobie fotografować do woli, ale zapomnij o dopracowanych zdjęciach, bo jak tu się skupić w takich warunkach?

2. Profesjonalista – „Oczywiście, że wolno fotografować, ale nie ze statywem! I takim dużym aparatem też nie!” Mówiący takie słowa z pewnością jest osobą urzędową, najprawdopodobniej też umundurowaną, z dużym zapałem do egzekwowania tej odrobiny władzy, jaka została jej dana. Jeśli słyszymy coś takiego, to znaczy, że znajdujemy się w miejscu uczęszczanym przez turystów, bardzo popularnym, któremu absolutnie nie zależy na dalszej reklamie, bo ledwo sobie radzi z przepuszczeniem tych wszystkich ludzi, którzy tam przyjeżdżają. I proszę tu tak długo nie stać i nie tarasować przejścia!

Jeśli biorą cię za profesjonalistę (czyli kogoś, kto te zdjęcia sprzeda za grube pieniądze, za które sobie potem pojedzie na Hawaje), to masz do wyboru trzy wyjścia: wyciągnąć z kieszeni komórkę i nią robić zdjęcia, zaprzyjaźnić się z ochroniarzem albo zdobyć pozwolenie. Albo machnąć ręką i iść focić gdzie indziej, co jest wyjściem czwartym.

3. Geodeta – „Co Pan tutaj mierzy?!?” Takie dictum może Bogu ducha winnego fotografa zaskoczyć, tym bardziej, że przeważnie bywa wypowiadane z pewną agresją w głosie, a wypowiadający może trzymać w garści np. widły. Ale nie ma się czego bać. Oznacza ono, że jesteśmy w okolicy sielskiej i anielskiej, gdzie mało kto zagląda, a już na pewno nie dziennikarze (patrz punkt 1).

Jeśli biorą cię za geodetę, to znaczy, że jest dobrze. Wystarczy wyjaśnić, że nie mierzysz, tylko fotografujesz, a fotografujesz bo tu tak pięknie jest, u nas tak ładnie nie ma, specjalnie przyjechałeś się pozachwycać. A potem już możesz focić ile chcesz i co chcesz.

4. Terrorysta – PetaPixel donosi, że wczoraj w Pensylwanii policja w kamizelkach kuloodpornych przyjechała na wezwanie kogoś, kto zauważył w budynku osobę z karabinem maszynowym. A nie był to byle jaki budynek, tylko tzw. Griest Building, czyli jedna z najważniejszych, historycznych budowli Pensylwanii. Przyjechali, sumiennie przeszukali kamienicę (14 pięter) i znaleźli… drobną kobietę ze statywem i, oczywiście, aparatem. Nie wiedząc, co z tym fantem zrobić, zrobili sobie wspólne zdjęcie.

Nie wiem, jak można pomylić trzykilogramowy statyw z kilkudziesięciokilogramowym karabinem maszynowym, ale jeśli tak się stanie i ktoś weźmie cię za wariata z bronią, po prostu wyjedź. To nie jest miejsce, w którym należy być.

Fale Sahary, Maroko

  1. Odwiedziłam Muzeum Ślaskie w Katowicach. Wjechałam na szyb widokowy i skupiłam się na wyszukiwaniu układów geometrycznych. Podszedł pan z ochrony i powiedział, że mam zjechać na dół. Pytam dlaczego? bo jestem już 20 minut a wolno 15. Po krótkiej dyskusji pozwolił mi na zjechanie następnym kursem. W tym czasie wpadła para ze ślubniakiem,zrobili cyk cyk i zmieścili się w czasie, bo do nich nie było uwag. Na dole rzeczywiście była kartka o czasie pobytu na górze. A punkt 14 regulaminu brzmi: W przypadku naruszenia wyżej opisanych zakazów obsługa i służby ochrony Muzeum są
    uprawnione do podjęcia odpowiednich działań, w szczególności mają prawo zwrócić uwagę
    niewłaściwie zachowującym się osobom, upomnieć, a w
    przypadku niepodporządkowania się
    tym zasadom, wyprosić z terenu Muzeum, a w razie od
    mowy wezwać przedstawiciela policji w
    celu podjęcia interwencji. Ja zostałam tylko wyproszona z szybu 🙂

    1. A czy było napisane, że korzystanie z widoku przysługuje tylko raz?
      Czy można było tam wjechać drugi raz i trzeci i czwarty?

  2. Dodam jeszcze pkt.5 – Prywatny detektyw, i pkt. 6 – Złodziej. Tutaj raczej zalecam wiać jak najszybciej.
    Dobre 15 lat temu, jeszcze za czasów analogowych miałem taką sytuację: leżałem w jakimś zielsku na polu czając się z aparatem na biegające niedaleko bażanty. Było to na granicach miasta – nie na jakimś strasznym odludziu. W pewnym momencie, spod ziemi wyrasta za mną dwójka rosłych młodzieńców zaopatrzonych w stosowne atrybuty bojowe i zaczyna mnie opier….ć co ja tutaj robię. Okazało się, że byli to tubylcy, mieszkańcy stojącego kilkaset metrów dalej na górce domku. Dopiero w tym momencie zauważyłem, że faktycznie było tam jakiejś gospodarstwo. Cóż, nie mogłem im pokazać zdjęć i miałem niemałe kłopoty żeby się wytłumaczyć (dzisiaj byłoby łatwiej z cyfrą w ręku). Po prostu chłopaki wystraszyły się, że ktoś obserwuje ich dobytek.

  3. Co do czasu mierzenia, łatwo to zorganizowali, bo kursy są zależne od ilości osób na górze, nie pamiętam ile nas tam było ale tłoku nie było. Za to była bardzo sprawna komunikacja miedzy ochrona na górze a panią sztygar 🙂 na dole.

      1. Skoro tłoku nie było, to chyba tylko z czystego zapędu do władzy te ograniczenia 🙁
        A takie zdjęcia wymagają czasu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *