Old Man of Storr, Szkocja, Hasselblad X1D

Im większa matryca, tym tańszy aparat

Przynajmniej w tym tygodniu...

Nowiutki aparat średnioformatowy tańszy niż premierowa pełna klatka – coś tu się nie zgadza? Od zawsze obowiązywała zasada, że aparaty z większą matrycą są droższe od tych z mniejszą. Tymczasem w tym tygodniu mieliśmy dwie premiery, które odwróciły tę regułę. Na stałe?

Old Man of Storr, Szkocja, Hasselblad X1D

Fuji GFX 100S kontra Sony Alfa 1

Premiery tego tygodnia to średnioformatowy Fuji GFX 100S (100 megapikseli, matryca 44×33 mm, cena 6000 USD) oraz pełnoklatkowy, reporterski Sony Alfa 1 (50 megapikseli, matryca 36×24 mm, cena 6500 USD). Jak widać średni format jest tańszy od pełnej klatki, a im więcej megapikseli, tym mniej trzeba płacić. Przynajmniej w tym tygodniu… 😉

Jasne, różnic między aparatami jest więcej i niekoniecznie przemawiają one na korzyść Fuji, choć też nie dla każdego typu fotografii będą miały znaczenie. Szybkostrzelność na poziomie 30 kl/s (A1) nie przyda się w portrecie czy pejzażu, a i nie w każdym sporcie będzie miała znaczenie. Filmowanie w rozdzielczości 8K w Sony to oczywiście więcej niż 4K w Fuji. Mniejsza waga to też atut Sony, choć różnica nie jest duża (740 gramów korpus pełnoklatkowy kontra 900 gramów średni format). Gdyby jeszcze nie ta cena…

Średni format pod strzechy!

Sony A1 nie ma jednak konkurować ze średnioformatowym Fuji, a stanowić konkurencję dla reporterskich aparatów Canona i Nikona. Na dzisiaj to Canon 1D X Mark III (do kupienia za ok. 32 tysiące zł) i nieco tańszy Nikon D6 (28 tysięcy zł). Sony w Europie będzie do kupienia zapewne w podobnej cenie. To skąd tak (względnie) niska cena Fuji? To taktyka obliczona na popularyzację średniego formatu przez cenowe zbliżenie go do aparatów pełnoklatkowych. Jasne, to dalej będzie około 27 tysięcy złotych za sam korpus GFX 100S (nie wspominając obiektywów, których ceny są wyższe niż pełnoklatkowych), niemniej dla osób szukających topowego aparatu już nie ma przepaści między pełną klatką a średnioformatowcem. Zresztą można mieć cyfrowy aparat średnioformatowy jeszcze taniej – Fuji GFX 50R kosztuje niespełna 17 tysięcy złotych, a Fuji GFX 50S – 26 tysięcy. W podobnej cenie jest znacznie od nich poręczniejszy Hasselblad  X1D II.

Gdy każdy nowy model Canona, Sony i Nikona jest wyraźnie droższy niż aparaty poprzedniej generacji, bo „rynek się kurczy, więc trzeba sprzedać mniej, ale zarobić więcej”, Fuji jest ostatnią firmą, która wierzy w masowość i popularność fotografii.

PS. Zdjęcie wyżej ze średnioformatowego Hasselblada X1D.

 

  1. Quo vadis fotografio cyfrowa? Czy jest sens się żyłować na kolejny system, który tak naprawdę nie wiele wnosi do tego co jest na rynku? Dla kogo jest ten aparat? Świat mody, reklama, fotografia studyjna, żeby wymienić tak na szybo, mają swoje Hasselblady, Phase One i inne już od dawna, i raczej wątpliwe jest żeby przechodziły na kolejny nowy system. Wejście w konkretny system, to nie tylko zakup sprzętu ale wypracowany sposób pracy i organizacji. Reszta spokojnie może wykorzystać, to co jest obecnie dostępne na rynku i będzie w 100% usatysfakcjonowana. Pozostają entuzjaści fotografii, mogący pozwolić sobie na zakup amatorzy, ale oni najczęściej „publikują” w internecie co powoduje spadek jakości prezentowanych zdjęć, a przynajmniej nie wykorzystanie całego potencjału matrycy. Nie mówiąc już o tym, że przeciętny odbiorca ogląda zdjęcia na ekranie smartfona.

    1. Obawiam się, że rynek zmierza w stronę zamożnego hobbysty. Nawet bardziej niż zawodowca. To jest, niestety, zaklęty krąg – im bardziej ceny wzrosną, tym mniej masowy rynek. Owszem, fotoamatorzy nadal się pojawiają, ale oni wchodzą w to nie przez sklepy, tylko przez giełdy i komisy – sprzętem z drugiej ręki, często nawet sprzed kilku generacji. Aparaty i obiektywy sprzed paru lat są wystarczająco dobre dla większości użytkowników, a że dodatkowo postęp w technologii mocno wyhamował, to coraz trudniej przekonać do kupowania nowinek w sklepach.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *