O fajnym GPS Loggerze pisałem jakiś czas temu. Pentagram P3106 był fajny, bo niedrogi, z bardzo pojemną pamięcią i całkiem wydajnym akumulatorem. Jego podstawową wadą jest to, że kto go zdążył kupić, to go ma, a kto się spóźnił – to już go nie kupi. Trochę to wygląda, jakby firma Pentagram sprowadziła trochę tych P3106 prosto z Chin, a jak się sprzedały – to przestała je mieć w ofercie.
Możliwość oznaczania pozycji wykonania zdjęcia jest jednak bardzo przydatna, zwłaszcza na wakacjach, choć nie tylko. Jeśli więc nie Pentagram, to co? Pomyślałem, że może to, co każdy ma zawsze przy sobie – telefon komórkowy. Dzisiaj telefon komórkowy to całkiem wydajny komputer, na którym można instalować różne programy. No to zainstalowałem u siebie (Samsung Gio z Androidem) darmowy GPS Logger i używałem przez ostatni miesiąc, także jednocześnie z P3106. Dobre wiadomości: działa, jest za darmo, z grubsza robi, co powinien, czyli zapisuje trasę, po której się poruszamy, razem z czasem. Precyzja jest mniejsza niż w Pentagramie (wina raczej telefonu niż programu), choć przy fotografowaniu parę metrów w jedną czy drugą stronę nie robi dużej różnicy – to nie naprowadzanie rakiet. Czas z kolei jest konsekwentnie przesunięty o dwie godziny – ponieważ jest to stałe przesunięcie, więc też korekta nie stanowi problemu. Później wystarczy to wczytać do również darmowego GeoSettera, przesunąć czas i otagować zdjęcia.
Jak wiadomo jednak – nie ma nic za darmo. Gdzie jest haczyk? GPS Logger działa przyzwoicie, czego nie można powiedzieć o telefonie – z aktywnym GPS Loggerem szybko zjada baterię. Na jeden dzień fotografowania raczej starczy, zwłaszcza jeśli będziemy zapisywali tylko wówczas, gdy rzeczywiście mamy aparat na szyi, a nie cały czas, także wówczas gdy podróżujemy. Jednak każdego dnia trzeba podłączyć telefon do paśnika, bo wieczorem umiera z głodu.
To nie do końca wina GPS Loggera. Smartfony niestety nie są długodystansowcami, a odczyt sygnału z satelitów GPS szybko przyprawia je o zadyszkę. Sam GPS Logger jest w porządku, ale smartfony po prostu nie nadają się na dłuższe wyprawy, gdzie przez dwa lub więcej dni możemy nie mieć dostępu do prądu. Na jednodniowe wycieczki wystarczy, ale na prawdziwe wyprawy lepiej postarać się o sprzęt nieco retro – normalny telefon i osobny GPS.