W fotografii pejzażowej często im gorsza pogoda, tym lepiej, ale co za dużo, to niezdrowo. Pochmurno, wiatr – ok, ale gdy zaczyna padać, trzeba podjąć decyzję: fotografować dalej, czy chować sprzęt? Ile wytrzyma aparat? Czy mżawka jest już problemem, czy dopiero silna ulewa? A może nie bać się niczego mniejszego niż Niagara?
Prostej odpowiedzi nie będzie, bo i producenci sprzętu nie palą się do jasnych deklaracji. Część aparatów ma w opisie jakieś uszczelnienia, ale nie ma co liczyć na jednoznaczny i prawnie wiążący zapis, np. „aparat wytrzyma każdy deszcz”. A uszczelnienia? Zawsze lepiej mieć uszczelnienia niż ich nie mieć, ale one też nic nie gwarantują. Za najsolidniej uszczelnione uchodzą lustrzanki Pentaxa (w najnowszych modelach to 92 uszczelki w różnych miejscach), a i tak trafiają się różne mrożące krew w żyłach historie użytkowników sprzętu tej marki, relacjonujących jak ich aparaty nabrały wody i wyzionęły ducha (np. tutaj, tutaj i tutaj). Wprawdzie w reklamach Pentaxów można poczytać o „konstrukcji w pełni odpornej na pogodę i niskie temperatury w celu zapewnienia maksymalnej sprawności w najbardziej ekstremalnych warunkach” (org. „fully weather and cold proof design to resist water, fog, snow, sand and dust, for top performance in extreme field conditions”), ale jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że gwarancja nie obejmuje naprawy aparatów z wodą wewnątrz.
Oczywiście jest też mnóstwo świadectw, jak to Pentaxy wytrzymały napór wody, więc powinno być dobrze, ale, jak mawiał Forrest Gump, shit happens. Dotyczy to także aparatów innych marek. Warto wiedzieć, że wodoodporność to nie wodoszczelność: wodoodporny aparat powinien sobie dać radę z chlapnięciami różnego rodzaju, ale nikt nie obiecuje, że przeżyje nawet chwilowe zanurzenie lub chociaż strumień wody (choć oczywiście może się zdarzyć, że wytrzyma i takie zdarzenia).
Choć nie wiadomo, na ile solidne i trwałe są uszczelnienia, to warto wiedzieć, gdzie one się znajdują. W przypadku Canonów ze średniej półki (60D, 70D i 6D) uszczelki są głównie na górze (czerwone linie), natomiast nie ma ich z przodu i z tyłu (zielone linie). Aparaty powinny dać sobie radę z deszczem kapiącym z góry, ale już niekoniecznie z zacinającym z boku, a zwłaszcza ściekającym strumyczkami po obudowie. Zdecydowanie więcej czerwonych linii jest na schemacie 7D Mark II (ten sam poziom zabezpieczeń ma 5D Mark III, ale starsze 7D i 5D Mark II są bliższe pod względem liczby i układu uszczelek do 60D i 6D). Uszczelki z każdej strony dają nadzieję, że aparat przeżyje zacinający deszcz, a także długotrwałe opady. Serwis Lensrental rozbiera aparaty na części – jak rozebrali 7D Mark II, to byli pod wrażeniem jakości ochrony.
Nikony od D7000 wzwyż mają uszczelki na wszystkich ściankach. W przypadku Sony producent jest najbardziej ostrożny w deklaracjach i np. przy A7RII pisze: „Aparat zaprojektowano tak, aby nadać mu maksymalną odporność na pył i wilgoć. Nie jest jednak wodoodporny ani odporny na zachlapanie wodą”. Demonterzy z Lensrental też nie byli szczególnie zachwyceni uszczelnieniami po rozebraniu A7 II, choć zauważyli pewien postęp względem A7.
No i wreszcie, najbardziej uszczelnione są profesjonalne Canony i Nikony (czyli obecnie 1D-X oraz D4s), ale przy transmisjach z wydarzeń sportowych, gdy trafi się ulewa, widać, że zawodowcy na swoje uszczelnione lustrzanki zakładają pelerynki przeciwdeszczowe. Coś w tym musi być. Pada – zakładaj pelerynkę. O pelerynkach więcej kiedy indziej.
Ten wpis jest motywowany bardzo osobiście. Ewy Canon 60D bez problemów zniósł pierwszą Islandię, na drugiej Islandii zamókł, ale odzyskał sprawność, natomiast pod koniec fotowyprawy do Szkocji przemókł i dotąd nie wrócił do zdrowia. W zasadzie działa, ale nie widzi żadnego podłączonego obiektywu. Suszymy go na kaloryferze od niedzieli (o procedurze postępowania z zamokniętym aparatem pisałem tutaj), ale dotąd nie chce zauważyć żadnego obiektywu. Ma ostatnią szansę do jutra, żeby uniknąć serwisu.
PS. Zdjęcia ze Szkocji, gdzie wcale nie padało cały czas, ale jak padało, to solidniej niż na Islandii. Więcej zdjęć w naszym szkockim portfolio, a do Szkocji wracamy na początku listopada 2016.
PPS. Ewowy 60D nie skorzystał z ostatniej okazji na poprawę i powędrował do serwisu.