W opowieści partyzanta, w starym dowcipie, najpierw partyzanci wyparli Niemców z lasu, później faszyści kontratakowali, a na końcu przyszedł gajowy i pogonił z lasu obie grupy. Wygląda na to, że w rolę gajowego wszedł Canon i zabrał się za porządki na rynku bezlusterkowców.
EOS M5 raczej nie jest bezdyskusyjnie najlepszym bezlusterkowcem na rynku. Nawet bardzo dyskusyjnie nie jest najlepszy. Zapowiada się jednak na całkiem przyzwoity aparat, a to znacznie więcej, niż dałoby się powiedzieć o wcześniejszych bezlusterkowcach Canona. Po raz pierwszy w systemie M mamy wbudowany wizjer elektroniczny, sensowne sterowanie (cztery pokrętła, w tym jedno dedykowane korekcji ekspozycji), programowalne tryby C1 i C2 (!), odchylany wyświetlacz (wprawdzie z dziwnym zakresem ruchu), DualPixel na matrycy do ustawiania ostrości metodą detekcji fazy, Wi-Fi, NFC i Bluetooth. Nic rewolucyjnego (choć wspomaganie panoramowania przez dobieranie czasu do ruchu aparatu zapowiada się ciekawie), ale solidne skrócenie dystansu do bezlusterkowej konkurencji. Tylko że takie skrócenie dystansu może Canonowi w zupełności wystarczyć.
Dawno temu, w głębokich czasach analogowych, Canon miał nieco ponad 40% rynku lustrzanek, Nikon – nieco ponad 30%, a na trzecim miejscu kręciła się Minolta z udziałami w okolicy 15%. Nastąpiła cyfrowa rewolucja, lustrzanki analogowe zostały zastąpione przez lustrzanki cyfrowe, a na rynku zmieniło się jedynie to, że Minoltę przejęło Sony – i przejęło też ten sam kawałek tortu. Później pojawiły się bezlusterkowce i obecnie… nadal nic się nie zmieniło. No, prawie nic. Canon: 50%, Nikon – 30%, Sony – ok. 15% – wszystko odnosi się do całej oferty aparatów z wymienną optyką, czyli lustrzanek i bezlusterkowców razem. Jeszcze ciekawiej – wyniki za ostatni kwartał wskazują, że wśród bezlusterkowców Canon wyszedł na drugie miejsce, ustępując tylko Sony. I to dotychczasowymi „M-kami”, projektowanymi na odwal się.
Czy EOS M5 zaorze rynek bezlusterkowców? Owszem. Nie dlatego, że to taki super aparat, tylko dlatego, że jest wystarczająco dobry i że to Canon. Dominacja tej firmy na rynku nie wynika z tego, że ma najlepsze aparaty, tylko że ma sprawną dystrybucję, dobry marketing i do tego niezłe aparaty. Od teraz ma niezłego bezlusterkowca. To wystarczy, żeby zostać gajowym w tym lesie.
Zdjęcia powyżej z cyklu „Islandia jednego człowieka”.