Aparat to dopiero początek

Są rzeczy, które można robić od razu po wyjęciu lustrzanki z kitem z pudełka, a są i takie, dla których zakup aparatu to dopiero rozgrzewka w wydatkach. Do tej pory takim sztandarowym przykładem sytuacji, gdy sama lustrzanka stanowiła drobny cenowo element wyposażenia, była fotografia podwodna. Ceny obudów podwodnych, nawet z portami i lampami, przebija jednak osprzęt dla filmowca. Vincent Laforet, który wyrobił sobie pozycję czołowego specjalisty od filmowania lustrzanką, na swoim blogu zamieścił omówienie czterech zestawów osprzętu dla filmujących lustrzanką. Najprostszy, najmniej rozbudowany (i nie dający się rozbudować) i jednocześnie najtańszy to coś dla reportera. Najbardziej rozbudowany czwarty zestaw to marzenie niezależnych filmowców, przygotowujących poważne produkcje.

Co jest w tych zestawach? Trochę różnych szyn, śrub i uchwytów, które pozwalają operować lustrzanką tak, jak się trzyma kamerę filmową, a więc ustabilizować ją i w razie potrzeby płynnie przesuwać w trakcie ujęcia. Do tego dodatki ułatwiające kadrowanie za pomocą tylnego LCD, ręczne ustawianie ostrości, a wersjach bardziej rozbudowanych – zamontowanie dodatkowego monitora dla fachowca od ustawiania ostrości i zdalne sterowanie pierścieniem fokusa, szybki montaż filtrów itp. A ile to kosztuje? Oj, słono! Zestaw dla młodego Spielberga to jakieś 9800 dolarów. Tak – dziewięć tysięcy osiemset. A w zestawie nie ma samego aparatu ani żadnego obiektywu. Nie ma też odpowiednio solidnego statywu ani głowicy, a z ręki się tym raczej nie operuje.

To może skromniejszy zestaw dla reportera? Nie ma w nim żadnej wyrafinowanej elektroniki, tylko trochę prostej mechaniki: podpórka, uchwyt, szyna, osłona na LCD. Cena tych drobiazgów? Trochę ponad 800 dolarów w BHPhoto, czyli prawie drugie tyle, co najtańsza filmująca lustrzanka.

A wszystkie te wydatki wcale nie gwarantują, że filmy będą lepsze i ciekawsze. Pozwalają jedynie rozwiązać lub chociaż zminimalizować pewne problemy towarzyszące kręceniu. I tylko tyle.

Fotografia jest tania, zwłaszcza z perspektywy filmowca. Pokrzepieni tą myślą możemy wyruszyć kupować świąteczne prezenty. Oczywiście fotograficzne, bo te filmowe są zbyt drogie.