Jednym z problemów producentów aparatów jest głębokie przekonanie, że ludzie korzystają z aparatów tak, jak sobie to producenci wymyślili. Co gorsza, w parze z tym idzie wiara tychże producentów, że jak oni coś w aparatach zmienią, to ich klienci chętnie postawią swoje dotychczasowe przyzwyczajenia i nawyki na głowie, byle tylko dopasować się do sprzętu. Od dawna na przykład aparaty mają funkcje, które mają przekonać nas, że komputer do obróbki zdjęć jest zbędny. I tak mamy w lustrzankach i bezlusterkowcach kilka zupełnie bezsensownych funkcji:
– Bracketing balansu bieli. Dla mnie numer jeden w wyścigu na brak sensu. Aparat robi trzy kolejne zdjęcia, nieco zmieniając za każdym razem balans bieli, a później możemy sobie wybrać to najlepsze. Nie ma oczywiście gwarancji, że któreś z tych trzech będzie optymalne, natomiast można być pewnym, że znacznie lepszy efekt uzyska się bez większego trudu za pomocą suwaczka od balansu bieli w dowolnym programie do wywoływania RAW-ów – zwłaszcza że tam mamy swobodę kilku tysięcy kelvinów w każdą stronę, a nie wybór z trzech zdjęć.
– Priorytet Jasnych Partii Obrazu (Highlight tone priority) oraz Optymalizator Jasności (Auto Lighting Optimizer). Te funkcje tak się nazywają w Canonach, w innych systemach nazwy mogą być inne. Priorytet jasnych partii obrazu niedoświetla zdjęcie o 1 EV, a później obrabia obraz tak, aby poświęcając cienie, uzyskać jak najwięcej detali ze świateł. Z kolei Optymalizator jasności rozjaśnia cienie. Żeby było śmieszniej – można wybrać albo jedną funkcję, albo drugą, ale nie da się obu naraz. Oczywiście edytując sobie RAW-a można i ratować światła, i wyciągać cienie.
– Edycja RAW-a w aparacie. Masz tę lustrzankę czy bezlusterkowca, włączyłeś zapis w RAW-ach, więc pewnie chętnie sobie tego RAW-a od razu przeedytujesz, bo po co czekać z tym do powrotu do domu? W końcu 3-calowy ekranik w aparacie wcale nie jest gorszy niż 24-calowy monitor, prawda? Sama idea jest zasadniczo głupia, a jej realizacja w aparatach Canona dodatkowo nędzna (regulacja jasności suwaczkiem o 6 stopniach swobody, zmiana balansu bieli tylko w ramach presetów, możliwość przypisania innego Picture Style’a i niewiele ponadto).
Co w tym wszystkim złego? Ktoś powie, że tych zbędnych funkcji można po prostu nie używać. Odpowiem, że nie tylko można, ale nawet zdecydowanie należy ich unikać! Te bzdurne funkcje są tam jednak zamiast innych – które byłyby w naszych aparatach, gdyby producenci nie próbowali stawiać wozu przed konia. Gdyby zamiast próbować odzwyczaić nas od używania komputerów, poświęcili tyle czasu i energii na rozwiązywanie rzeczywistych problemów występujących podczas fotografowania, to mielibyśmy sprzęt znacznie bardziej użyteczny w trudnych sytuacjach i co najmniej połowę funkcji Magic Lantern zaimplementowanych w sposób wygodny i łatwo zrozumiały.
U góry zdjęcie z gruzińskiej Mestii – miasteczka, gdzie każdy przy domu ma kamienną wieżę. Taka kamienna wieża przydatna jest. Więcej zdjęć kamiennych wież pewnie we wrześniu, jak pojedziemy na fotowyprawę do Gruzji.