Album komórkowy

Znowu będę marudzić. Potraktujcie to jak ostrzeżenie.

Dowiedziałam się o wydaniu nowego albumu fotograficznego. W mailu znalazły się dwie informacje: że autor jest znanym polskim aktorem* i że zdjęcia, które się w albumie znajdą, zrobił komórką. Osoba przygotowująca informację prasową tylko te dwa fakty uznała za istotne? Widocznie tak. W rozszerzonej wersji informacji znalazło się jeszcze dodatkowo wyjaśnienie, że zdjęcia w albumie przedstawiają dużo innych polskich aktorów, a to dlatego, że autor spotykając się z nimi na planie, miał sposobność do fotografowania. Rzeczoną komórką. Jest też informacja, że dziadek autora miał zakład fotograficzny – co akurat jest bardzo pozytywne, bo można wnosić, że autor przynajmniej jakieś profesjonalnie wykonane fotografie w życiu widział.

I to tyle, co wiemy. Nic o powodach wydania takiego akurat albumu, nic o fotograficznych doświadczeniach autora (no dobra, dziadek…), nic o samych zdjęciach, do obejrzenia tylko okładka. Nieważne kwestie? Widocznie.

W tej sytuacji z niepokojem zastanawiam się nad naszymi planami wydania albumu z Maroka. Nie dość, że nikt z nas nie jest aktorem ani nawet na zdjęciach nie ma aktorów**, to jeszcze fotografowaliśmy całkiem nieambitnie, aparatami fotograficznymi zamiast telefonicznych.

Ostrzegałam, że będę marudzić.

* Nie, nie Janusz Gajos, o nim to wiem, że zdjęcia robić umie i nawet aparat ma, więc nie musi się komórką męczyć.

** Na przykład na zdjęciu u góry nie ma ani jednego polskiego aktora, znanego czy nie.

  1. Chciałbym w takim razie podważyć to co zostało tutaj napisanę, ale analizę tego zacznę od druku który powinien być nie tylko z gwiazdkami (**) ale i także pomniejszonym drukiem. Otóż aktor to stworzenie które potrafi się bardzo dobrze charakteryzować, a więc nie można mieć pewności że na zdjęciu nie znajdują sie ucharakteryzowani, a być nawet może polscy aktorzy. Jako że nie jestem w stanie tego potwierdzić, ani zaprzeczyć muszę zakładać że takowy aktor na zdjęciu się jednak znajduje. Podążając tym tropem, trzeba zauważyć, że fotografia komórkowa wywodzi się ze sprzętu zwanego aparatem fotograficznym cyfrowym. Zważając na tą kwestię uważam że fotografowaliście sprzętem o wiele starszej technologii niż telefon komórkowy (będący pozatym połączeniem dwóch technologii, jednakże dagerotypia jest starsza od wynalazku Bella (chyba)), także uznać należy że przewrotnie autorka artykułu mówi o braku ambicji swoich oraz współtowarzyszy podróży. Kolejnym dowodem na to że jest nam tu wciskane mnóstwo kłamstwa, jest to że z pewnego źródła wiem że autorka oraz inni możliwi współautorzy AMBITNIE wyruszyli w podróż do Maroko. W przypadku pana fotografującego komórką niestety trudno jest nie zauważyć, że zdjęcia robione były przy okazji. A więc potwierdza się tutaj teza o ambicjach ewentualnych twórców albumu z Maroko. Dodam jeszcze że mierząc w ten sposób, to ambicje były podwójne. Niepokojące jest jedynie to że brakuje informacji o dziadkach uczestników wyprawy, ale myślę że tą kwestię załatwiałby odpowiednia ankieta osobowa 🙂
    PS. Zdaje się że w takim przypadku macie pierwszego chętnego na zakup albumu, co nie znaczy że macie pozbyć się ambicji zrobienia z niego najlepszego albumu podróżniczego.
    😉

  2. A ja właśnie o Gajosie pomyślałem, tylko ta komórka mnie dziwiła 🙂
    Już wiem, już wiem! Przeszukałem i znalazłem. Mowa o Piotrku z „Usta usta”, a zdjęcia robione Nokią 🙂

      1. To jest serial na TVN. Z bardziej znanych aktorów występuje Paweł Wilczak, a Mecwaldowski (w roli Piotrka) gra jego najlepszego kumpla.

    1. Tak, podano że w takim m.in. filmie grał. Kogo, to już nie wiem, nie oglądam seriali. Ale zapewne to właśnie ten, bo i Nokia jest zaangażowana w sprawę.

  3. „Nic o powodach wydania takiego akurat albumu,”
    Chcesz sprzedać album (czytaj: nabić trochę kasy, zyskać rozgłos), musisz się wyróżnić. Stąd telefon komórkowy.

    ” nic o fotograficznych doświadczeniach autora”
    A co to kogo obchodzi? Zdjęcia mają się bronić same.

    „nic o samych zdjęciach”
    No jak to nic – zostały zrobione komórką! 🙂

    Ale zgadzam się, że tworzenie zdjęć komórką i chwalenie się, czym zostały zrobione, źle świadczy o ich autorze. To bardziej wydarzenie z gatunku techniki niż fotografii. Tak samo jak płyta Pata Metheny’ego nagrana z orkiestrionem. Muzyka jak zwykle, tylko że „zrobiona” z maszyną. Ja w każdym bądź razie nie zamierzam się nad takim albumem pochylać (chyba że zdjęcia zapierają dech w piersiach).

    1. Bezczelnie podejrzewam, że było jeszcze inaczej. Nokia chciała sobie poprawić image. No to znaleźli gościa, który pstryka zdjęcia ich komórką. Dobrze się składa, że jest jakoś tam znany, a przynajmniej można mówić, że jest znany, bo gra w telewizji. Wydali mu album. Aktor jest zadowolony, bo wydając album, został wszechstronnym artystą. Nokia też jest zadowolona, bo wspiera artystę (w końcu wydał album, to jest artysta, co nie), który w dodatku mówi, jaka ta Nokia fajna i zdjęcia można nią robić. A wszystko poszło z funduszu na promocję. Ale to tylko takie moje złośliwe gadanie.

      1. Oj i tu się Ewo grubo mylisz. Już w lipcowym wydaniu PLAYBOYA (wiem, wiem – ale było w 3D – musiałem kupić ;)) był wywiad z Mecwaldowskim, gdzie dość szeroko opisywał swą pasję jaką jest fotografia. Nie chcę mi się cytować bo wywiad dość obszerny… Wspomniany aktor opisywał jak z pokolenia na pokolenie przechodził w rodzinie zawód fotograf i jak on się z tej tradycji rodzinnej wyłamał, ale jednak gdzieś ten dryg w nim pozostał. To, że fotografuje komórką…? No i co? Ktoś kiedyś, gdzieś napisał, że najlepszy aparat to ten, który ma się zawsze przy sobie… Moim zdaniem (o ile zdjęcia na to pozwalają – nie widziałem, więc nie zamierzam bronić) wydanie takiego albumu jest jak najbardziej uzasadnione – sami kiedyś wydaliście artykuł, iż nie ważny jest sprzęt… że nawet komórką można zrobić rewelacyjne zdjęcie… W tym momencie denerwują mnie zarzuty ze strony redakcji, że to kampania Noki, czy po prostu aktor chce sobie zarobić… Najwyraźniej, widząc co piszecie nie macie pojęcia kim jest ten człowiek, więc skąd to przeświadczenie, że chce po prostu nabić kabzę? Skąd to dziwne myślenie, że dorwał komórkę popstrykał i wydał dla frykasu? Skąd pytam? Zazdrość?

        1. Po pierwsze gwoli sprostowania, nie redakcja, tylko ja. To jest prywatny blog.
          Po drugie, nic nie mówiłam, jakoby coś było robione dla kasy. Dla chwały raczej. Obopólnej, firmy komórkowej i fotografa.
          A po trzecie… chyba tak naprawdę się trochę zgadzamy. Dziwne w sytuacji jest nie to, że wydaje się album ze zdjęć komórkowych – ale sposób podania tego. Fotografom (czyli w informacji dla gazety foto) mówi się tylko, że aktorzy i komórki – tak, jakby tylko to było ważne. Informacji o zainteresowaniach fotograficznych należy sobie poszukać… w Playboyu? No to i tak dobrze, że nie w Kuchni (a może tam też?).
          „O ile zdjęcia na to pozwalają” – no właśnie. Parę przykładowych zdjęć znalazłam sobie w końcu w sieci – hmmm, ja się nie znam na sztuce.
          „wydanie takiego albumu jest jak najbardziej uzasadnione” – oczywiście, tylko czym uzasadnione? I na ile to uzasadnienie jest wiarygodne? Oficjalne uzasadnienie w rozsyłanej informacji: aktorzy i komórki. Dla mnie brzmi niewiarygodnie, więc sobie wymyśliłam inne: wzajemne wspieranie rozwoju.

      2. Cóż… nic nie trzeba szukać w Playboyu – ten przykład podałem bo był najbardziej odległym źródłem, gdzie przeczytałem o tym albumie. U konkurencji z WM był wywiad w czerwcu tego roku i również wspomniany album był jednym z tematów rozmowy, także wcale nie trzeba jakoś szczególnie szukać informacji o nim jak się chce… ale rozumiem, że łatwiej dorobić swoją teorię. A pro po teorii związanej z Nokią – rozumiem, że Wy (redakcja oraz Pani, Pani Ewo) dostajecie kasę od Canona? Bo przecież wszystkie zdjęcia robicie Canonami i pod każdym zdjęciem jest to wyszczególnione…. teorie wyssane z palca są bez sensu…

        1. Możesz wierzyć, że Nokia zaangażowała się w wydanie albumu, bo są to zdjęcia wybitne, a przynajmniej dział promocji Nokii szczerze tak uważa. Możesz wierzyć, że Nokia sfinansowałaby wydanie tego albumu także wówczas, gdyby zdjęcia zrobione były Pentaxem, autorem nie była osoba znana z telewizora, a na zdjęciach byli pracownicy byłego PGR-u, a nie aktorzy również znani z tegoż telewizora. Nie widzę przeszkód, żebyś sobie album kupił i głosił, że to najlepszy album portretowy wydany w Polsce w ostatnich 50 latach. Każdy może wierzyć w co chce, także płaską Ziemię.

      3. Tyle, że ja właśnie uważam, że NOKIA nie miała z nim nic wspólnego… przynajmniej jeśli chodzi o pomysł i „korbkę” do powstania.

        1. Nikt z nas nie twierdził, że Nokia zleciła aktorowi robienie zdjęć. Zapewne sobie pstrykał dla siebie i znajomych. Możliwe nawet, że naprawdę robił zdjęcia komórką Nokii. Natomiast gdyby to nie był aktor z telewizji i nie robił tego Nokią, to albumu by nie było. Zacytuję fragmenty z informacji prasowej:
          „Ciekawostką albumu jest interaktywny tag NFC, w który jest wyposażony publikacja. Za pomocą telefonów komórkowych Nokia posiadających technologię NFC (m.in. Nokia C7-00, Nokia N9, Nokia 700, Nokia 701) możemy wysłuchać komentarzy do wszystkich zdjęć. Narratorem opowieści jest Tomasz Kot. ”
          a informację: „Partnerem albumu „MECEK.KOM” jest firma Nokia” odczytuję, że Nokia sfinansowała skład i druk albumu. No ktoś musiał i od tego są partnerzy w takich przedsięwzięciach. Oczywiście wolno im. Ja zresztą nie mam nic przeciwko firmom, które finansują różne działania kulturalne. Kiedyś np. Microsoft finansował wydanie płyty Anny Marii Jopek, co było jedną z lepszych inicjatyw MS 🙂
          Kwestia jest tylko, czy album został wydany, bo te portrety są dobre, czy dlatego, że robiony był Nokią, a autor jest aktorem. No i w załączonej informacji prasowej nie ma słowa o tym, że same zdjęcia są warte papieru. Jest za to dużo o Nokii i aktorach.
          A, i jeszcze zacytuję jeden fragment:
          „Album Wojtka Mecwaldowskiego to świetny przykład na to, że nie trzeba być profesjonalnym fotografem, aby spełnić swoje marzenie o własnym albumie”

  4. Niejaki Cyceron (niezły „aktor” sprzed ponad dwóch tysięcy lat)rozpoczął jedną z tysięcy swoich mów, potępiając korupcję i zepsucie obyczajów słowami: o, tempora, o, mores! Pasuje jak ulał do naszych czasów! Z korupcją mamy i my do czynienia, z zepsuciem obyczajów…, a jakże też, ale mamy telefony, których tenże nie znał i nieźle sobie żył; też niejaki Bell nie przewidział profanacji jego wynalazku przez wynalezienie telefonu komórkowego (dlaczego komórkowego? bóg raczy wiedzieć), ale już wyposażony w coś, co ironicznie nazywane jest aparatem fotograficznym? No właśnie: o, tempora, o, mores! Tak na marginesie: dziwi mnie, dlaczego (jeszcze?)konstruktorzy Canona, Nikona i inni, nie zainstalowali do lustrzanki choćby namiastki telefonu, jakiejś malutkiej słuchaweczki do ucha! ? Dziwne.
    P.S. Przestają mnie dziwić robiący zdjęcia komórką, czy kręcący krótki filmik; imponują mi robiący zdjęcia komórką w lewej dłoni a w prawej trzymający termos z kawą, popijający ją nie oblawszy siebie i np. współpasażerów autobusu! To dopiero jest SZTUKA!

    1. Podoba mi się precyzja tytułu, sugerująca, że pół miliona dolarów kosztowała komórka. Może to wersja dla Nowych Rosjan.
      Wrzuć tę informację jeszcze raz, jak obejrzysz to dzieło i uznasz, że było warto. Na razie jest to osiągnięcie z kategorii „wyhodował najdłuższe włosy na plecach” czy „przejechał Europę w wózku na zakupy z hipermarketu”. Super, tylko po co?

    1. Z opóźnieniem, bo dopiero wczoraj udało mi się zajść do Empiku i obejrzeć dzieło w całości. No więc nie, nie podobają się. Tak całkiem szczerze, to uważam, że są beznadziejne. I to niezależnie od tego, czym były robione (ewentualne problemy z jakością skutecznie zwalczono, drukując je w malutkim formacie). Żeby było weselej, ktoś jednak wyraźnie kumał o co kaman, bo te kilka zdjęć, które można obejrzeć w sieci, to są akurat te, na które jeszcze najbardziej daje się patrzeć.
      Ale to faktycznie nie na temat, bo wpis dotyczył tego, że album fotograficzny reklamuje się przez pryzmat sprzętu i modeli, a nie zawartości. Choć w obliczu tej zawartości, to w sumie całkiem rozsądne, pragmatyczne podejście.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *