Dzisiaj będzie nostalgicznie. Czy ktoś pamięta Fantę? Nie chodzi o napój gazowany, tylko o taki program do tworzenia animacji. Na czarnym tle kreśliło się ludziki z patyków, a potem one maszerowały przez ekran…
A ktoś pamięta, ile Fanta kosztowała?
Hę? To w ogóle coś „kosztowało”?
Taaa… To były czasy, nie? Mnóstwo darmowych (albo przynajmniej bezpłatnych 😉 ) programików na wyciągnięcie dyskietki. Często technicznie prymitywnych, ale jaka to rozrywka! Niektóre były pożyteczne, inne tylko zabawne. Tworzyli je zapaleńcy informatyki, miłośnicy komputerów, pionierzy edycji cyfrowej, ludzie, którzy w wolnym czasie dłubali w bajtach, bo ich to bawiło. Powstawało Nowe. Freeware, shareware, cardware, programy pod hasłem: jak ci się spodoba, to będzie mi miło.
Pionierskie czasy właśnie się kończą. Romantyczny Dziki Zachód znikł, a razem z nim nikną ludzie, których bawi programowanie dla samego programowania. No, bo czy można być fanem naprawiania pralki? A komputer to już sprzęt domowy jak każdy inny…
Jednocześnie bezkresne prerie potencjalnego oprogramowania zostały zagospodarowane przez duże firmy, tworzące duże programy. Oczywiście, komercyjnie – budowanie pralek kosztuje. Z miesiąca na miesiąc coraz mniej daje się znaleźć ciekawych, małych programików graficznych, lekkich, robiących sprawnie jedną, przydatną rzecz. Jest ich ostatnio tak mało, że niedługo nie będzie z czego robić Programów Miesiąca. A może nie są w ogóle potrzebne? Skoro wszystko jest w Photoshopie?
Na ilustracji jeden z ostatnich Mohikanów: FastStone Image Viewer. Darmowy, lżejszy i szybszy niż Bridge, zaopatrzony w całe mnóstwo dodatkowych narzędzi i szalenie wygodny, bo wyświetla zdjęcie na całym ekranie, powiększa je do 100% po wciśnięciu przycisku myszki, a dodatkowe opcje chowa za krawędziami ekranu i wysuwa tylko, gdy są potrzebne. Zalecam korzystanie, póki jest.